Z relacji kilku osób z kierownictwa polskich służb specjalnych odtworzyliśmy taki przebieg zdarzeń.
Wiosną 2003 r. Jan Kulczyk spotyka się z Anatolijem Czubajsem, byłym premierem Rosji, a teraz prezesem państwowego monopolu energetycznego - RAO JES.
Rozmawiają o podpisaniu umowy w sprawie "mostu energetycznego" pomiędzy Rosją a Niemcami. Kulczyk ma mieć udział w tym kontrakcie. Czubajs mówi, że sytuacja w ostatnich miesiącach się zmieniła i ekipa prezydenta Putina wprowadziła do władz koncernu swojego zaufanego człowieka, jak się wyraził "komisarza", byłego dyplomatę i pułkownika KGB Władimira Ałganowa. To ten sam, który zasłynął w Polsce z afery "Olina" - ówczesny premier Józef Oleksy został wtedy oskarżony o szpiegostwo, jak się okazało, bez dowodów.
Żeby kontrakt doszedł do skutku, Kulczyk musi do niego przekonać Ałganowa. Spotkanie organizuje Czubajs.
18 lipca 2003 r. w Wiedniu Kulczyk rozmawia z Ałganowem. Już po rozmowach biznesowych Ałganow mówi Kulczykowi, że minister skarbu Wiesław Kaczmarek i szef Nafty Polskiej Maciej Gierej dostali w 2002 r. od koncernu Łukoil "wziatku", czyli łapówkę 5 mln dol. W zamian mieli ułatwić Rosjanom kupno Rafinerii Gdańskiej. Transakcja jednak się nie udała i teraz Rosjanie mają pretensje.
Po powrocie do Polski Kulczyk 31 lipca 2003 r. zawiadamia o rozmowie z Ałganowem najpierw szefa ABW Andrzeja Barcikowskiego, który odsyła go do szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego.
Siemiątkowski robi z rozmowy tajną notatkę, przekazuje ją ABW, prezydentowi, premierowi i Prokuraturze Krajowej.
- Z Janem Kulczykiem rozmawiałem wtedy pierwszy raz w życiu. Zapytałem go trzy razy, czy jest pewien, że chce mi przekazać te informacje, bo będę musiał je wykorzystać służbowo. Podkreślałem, że nie ma mowy, by to spotkanie miało charakter prywatny. Nie wycofał się - potwierdza Siemiątkowski.
AW rozmowę z Kulczykiem potraktowała bardzo poważnie. - Ałganow dobrze wiedział, co mówi i komu mówi. Byliśmy zaniepokojeni, czy w Polsce nie jest szykowana kolejna polityczna akcja na miarę sprawy Olina, w której Ałganow odegrał ważną rolę - tłumaczy oficer AW. Jednocześnie sprawdzano informację o łapówce.
Notatkę z rozmowy z Kulczykiem Siemiątkowski przekazał ABW, premierowi, prezydentowi i Prokuraturze Krajowej. Niedługo potem w Ministerstwie Sprawiedliwości odbyła się "konferencja uzgodnieniowa", czyli połączone spotkanie AW, ABW i Prokuratury Krajowej pod kierownictwem prokuratora Karola Napierskiego. Podzielono prace: biuro "B" Wywiadu (zajmujące się operacjami zagranicznymi) zaczęło obserwację Ałganowa w Austrii, Niemczech i Rosji.
ABW zajęła się wątkiem korupcyjnym. Wiesław Karczmarek i Maciej Gierej byli po lupą co najmniej do maja tego roku. - Obserwacja, podsłuch, analiza dokumentów, majątku, oświadczeń podatkowych - wylicza b. oficer ABW. To właśnie w tym czasie Kaczmarek zaczął publicznie mówić o tym, że jego telefon jest na podsłuchu. Okazuje się, że miał rację.
Szef ABW Andrzej Barcikowski powiedział nam, że "jeden z wątków postępowania został już zamknięty, nie zaowocował postawieniem zarzutów". Czy oskarżenia o korupcję zostały więc odrzucone? Barcikowski: - Można tak powiedzieć. Śledztwo nie potwierdziło tego, co mówił Ałganow.
W dalszym ciągu prowadzona jest natomiast analiza prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej. - Teraz trzeba sobie zadać pytanie, co miał na celu Ałganow, przekazując podobne informacje - mówi cytowany już oficer ABW.
Nie udało nam się dowiedzieć, jaki efekt przyniosły działania, które wobec Ałganowa podjął na Zachodzie polski wywiad.
Nie chce też zabierać głosu w tej sprawie Jan Kulczyk.
Słyszałem, że Wiesław Kaczmarek ma pretensje o to, że wykorzystałem służbowo relację pana Kulczyka. Nie miałem wyjścia. Przecież gdybym powiedział: "Wiesiu, był u mnie pan doktor Jan i powiedział, że wziąłeś łapówkę. Przyznaj się, wziąłeś czy nie", to byłaby z tego afera wiele razy gorsza niż Starachowice. Liczyłem, że działania służb najlepiej wykażą, czy oskarżenia są prawdziwe, czy nie.
Miałem pewność, że podsłuchują mnie służby specjalne, ale tego, że ktoś mnie śledzi, nie zauważyłem, to się nie mieści w głowie. W końcu jestem posłem, chroni mnie immunitet, powinien o tym wiedzieć marszałek Sejmu. Co do Siemiątkowskiego - dostał donos, próbował to wyjaśnić. Ale procedury, wydaje mi się, zostały w tym przypadku złamane.
not. wbs
Drugą co do wielkości rafinerię w kraju rząd chciał sprzedać już pod koniec lat 90. Zainteresowanie ofertą było jednak nikłe, zaproponowane przez zachodnich inwestorów kwoty znacznie niższe od oczekiwanych. Sporzedaż utknęła na kilka lat.
Druga oferta - z 2001 r. - wzbudziła większe zainteresowanie. Głównymi kandydatami do zwycięstwa w przetargu były dwie firmy: węgierski koncern paliwowy MOL oraz tajemnicze brytyjskie konsorcjum Rotch Energy.
Nieoficjalnie mówiło się, że ofertę MOL wspierało wielu polityków i z lewicy i z prawicy, promował Jan Kulczyk. Argumentowali, że dzięki takiej prywatyzacji w Europie Środkowej powstanie silna grupa paliwowa. Przeciwnicy MOL-a tłumaczyli, że kupno przez węgierski koncern akcji rafinerii oznaczałoby "oskrzydlenie" Orlenu i osłabienie jego pozycji.
Ostatecznie resort skarbu kierowany przez Aldonę Kamelę Sowińską zdecydował się, że wyłączność na negocjację otrzyma Rotch Energy. Jak później się okazało brytyjska firma nie potrafiła zebrać potrzebnych na sfinansowanie zakupu pieniędzy. Po kilkunastu miesiącach Rotch niespodziewanie ogłosił, że razem z nim w przetargu uczestniczyć będzie rosyjski gigant naftowy Łukoil. Wtedy ministrem skarbu był już Wiesław Kaczmarek i to tego okresu dotyczy cała afera.
Jednak do sprzedaży brytyjsko-rosyjskiemu konsorcjum rafinerii nie doszło. Sprzeciwili się temu politycy zarówno SLD jak i opozycji. Rotch wykonał więc jesienią 2002 r. kolejną woltę. Zamiast Łukoila w konsorcjum znalazł się PKN Orlen.
Pomimo wielomiesięcznych zabiegów latem 2003 roku plany sprzedaży Rafinerii Gdańskiej konsorcjum Orlenu i Rotcha zostały ostatecznie zarzucone. Rząd zdecydował się na prywatyzację nadmorskiego zakładu poprzez giełdę.
dama
Jan Kulczyk miał się porozumieć z rosyjskim RAO-JES w sprawie budowy mostu energetycznego łączącego systemy energetyczne Rosji oraz Niemiec i innych krajów UE. Projekt mostu został przedstawiony już w 1994 r. Rosjanie zapewniali, że zaprojektowali go wraz z niemieckim koncernem E.ON (wówczas nazywał się Preussag). Uczestnictwo Kulczyka było ważne ponieważ przesył energii przez nasz kraj miał się odbywać za pośrednictwem grupy dystrybutorów tzw. G-8. Wielkopolski biznesmen był zainteresowany jej zakupem.
dama