Barwy kampanii

Ruszyła prezydencka kampania wyborcza. W boju są już najważniejsi kandydaci. Prowadzi czteroosobowa czołówka, za którą daleko pedałuje reszta

Na czele dwóch najbardziej wyrazistych kandydatów Włodzimierz Cimoszewicz - Lech Kaczyński. Odpowiadają typowemu podziałowi polskiej polityki -trwającemu od 15 lat na postkomunę i na postsolidarność.

Natychmiast po starcie Cimoszewicz znalazł się pod ostrzałem wszystkich głównych kontrkandydatów. Po pierwsze, naturalny - lider sondażu zawsze jest celem ataku. Po drugie, gdy uda się Cimoszewicza zepchnąć z pierwszego miejsca, to podział postkomuna - postsolidarność nie będzie już tak istotny. A wtedy szanse zyska "ten trzeci" kandydat.

Cimoszewicz - bezpartyjny partyjny fachowiec

Cimoszewicz wystartował jak rakieta i stał się od razu liderem rankingu. Jego notowania stale przekraczają 30 proc., choć nie jest pewne, czy w II turze poradzi sobie z Lechem Kaczyńskim.

Prezydent Aleksander Kwaśniewski zachwala Cimoszewicza jako idealnego profesjonalistę: wprowadzał Polskę do Unii, zna dyplomatyczne salony, języki obce. Moment startu został wybrany stosownie. Cimoszewicz ruszył, gdy trwało apogeum bijatyki na teczki. W tej sytuacji wydał się mężem opatrznościowym.

Sztab wyborczy podjął działania "ocieplające jego wizerunek" - na czele komitetu wyborczego stanęła Jolanta Kwaśniewska, która ma być znakiem, że prezydentura Cimoszewicza byłaby kontynuacją statecznej prezydentury Kwaśniewskiego. Szefową sztabu została Katarzyna Piekarska, posłanka SLD dobrze odbierana przez opinie publiczną.

Marszałek Sejmu postanowił stworzyć wizerunek, który Amerykanie nazywają "kandydatem teflonowym" - nie angażuje się w spory, nie odpowiada na zaczepki, nie uczestniczy w debatach. Czyni to jak mistrz bokserski, który mówi przeciwnikowi - chcesz toczyć ze mną pojedynek? Za wysokie progi, zostań chociaż pretendentem.

Taką rolę można odgrywać tylko, gdy jest się na czele rankingów. Inaczej kandydat stopniowo znika z ekranu i sam skazuje się na niebyt.

Czy wystąpienie przed komisją śledczą kłóciło się z tym wizerunkiem? "Teflonowy kandydat" nie powinien ujawniać emocji. O wiele lepiej swoją rolę odegrała Jolanta Kwaśniewska, której mimo wysiłków posłowie komisji nie byli nawet w stanie ukłuć.

Cimoszewicz stał się mężem opatrznościowym dla lewicy - o tym świadczy gwałtowny spadek poparcia dla innego kandydata lewicowego Marka Borowskiego i przejście do obozu Cimoszewicza Tomasza Nałęcza, wybitnego polityka SdPl.

Im bardziej jednak Cimoszewicz będzie związany z lewicą, tym lepszym celem będzie dla Lecha Kaczyńskiego. Na razie jedyną próbą wyjścia do środowisk centrowych było rozpoczęcia kampanii na Uniwersytecie Warszawskim.

Czy marszałek ma pomysł, jak pozyskać środowiska centrowe? Bez nich w II turze będzie mu trudno wygrać.

Lech Kaczyński - wieczny powstaniec

Członkowie sztabu zaprzyjaźnionej z PiS Platformy Obywatelskiej mówią, że PiS przygotowuje trzy fotografie. Pierwsza przedstawia Lecha Kaczyńskiego, jak stoi na warszawskiej barykadzie we wrześniu 1939 roku, druga, jak idzie kanałem w sierpniu 1944, trzecia, jak w 1981 roku w Gdańsku skacze przez płot.

- To nie jest pozbawione sensu, mamy piękne zdjęcia Kaczyńskiego, jak razem z Wałęsą składają kwiaty przed pomnikiem stoczniowców, a wokół stoi ZOMO - odpowiada Adam Bielan, rzecznik PiS.

Politycy PiS nie ukrywają, że zamierzają wykorzystać zbliżające się seryjnie historyczne rocznice i będą się starali, by w każdej z nich centralną postacią był Kaczyński. Nie na darmo prezydent Warszawy utożsamia starcie z Cimoszewiczem jako starcie PRL-u z "Polską niepodległościową, Polską AK-owską i Polską solidarnościową".

- Cimoszewicz to ofensywa postkomuny - grozi Ludwik Dorn. Cała kampania Kaczyńskiego była już wcześniej przygotowana "pod Cimoszewicza".

Kandydat PiS wie, że jego szanse rosną w drugiej turze. Gdy bowiem znajdzie się w niej on i Cimoszewicz, jest niemal pewne, że to na jego rzecz będą głosować w większości wyborcy PO, LPR czy nawet Zbigniewa Religi.

Sztab Kaczyńskiego do perfekcji przygotował wizualną stronę kampanii, są flagi, baloniki, jest nawet mównica, z którą Kaczyńscy jeżdżą po kraju, bo na mównicy normalnych gabarytów lider PiS miałby mikrofony w okolicy nosa.

Kaczyński kieruje swoje przesłanie do środowisk, które mogą go poprzeć w drugiej turze wyborów prezydenckich: młodzieży - dla niej organizuje w końcu sierpnia koncert zespołów postpunkowych połączony z obchodami Sierpnia '80 r. oraz środowisk popierających dawną Unię Demokratyczną, której część nadal może zagłosować na Cimoszewicza. Stąd zapewne nieprzypadkowo pozytywnie wyraził się ostatnio o Unii jego brat Jarosław.

Donald Tusk - rycerz zmiennego oblicza

Jeszcze trzy tygodnie temu kandydat Platformy Obywatelskiej Donald Tusk i Lech Kaczyński zajmowali się przede wszystkim sobą. Tusk mówił o analfabetyzmie ekonomicznym PiS i socjalistycznych ciągotkach jego kierownictwa. Politycy PiS mówili o niespodziewanej agresywności kandydata PO.

Teraz jedno "tak" Cimoszewicza pogodziło Tuska i Kaczyńskiego. Tusk kieruje atak przede wszystkim na kandydata lewicy, wyrzucając mu "tchórzostwo przed komisją śledczą", bo to właśnie Cimoszewicz blokuje mu wejście do II tury.

Wydaje się jednak, że lider PO ciągle nie znalazł formuły kampanii. Jeździ po Polsce, uczestniczy w debatach medialnych, ale magicznych 15 proc. w sondażach pozostaje ciągle poza zasięgiem.

Problemem Tuska może być tworzenie przekazu medialnego niezgodnego z dotychczasowym o nim wyobrażeniem.

Najpierw on, przedstawiciel partii inteligenckiej, podczas konwencji wyborczej został zaprezentowany jako "prosty robotnik i człowiek, który żyje z pracy rąk". Potem deklaruje na spotklaniu z rolnikami, że "zna problemy wsi".

- Cały czas, jakby tylko grał rolę kandydata na prezydenta, stosując kolejne chwyty - ocenia jeden z polityków PiS.

Niepowodzeniem zakończyły się próby przejęcia od PiS wizerunku lidera całej strony "solidarnościowej" i próba wciągnięcia Cimoszewicza w dyskusję o "przyzwoitości w polityce". Cimoszewicz oczywiście odmówił.

Teraz Tusk zaczyna mówić o konieczności szukania trzeciej drogi między czerwonym a czarnym (czarny to Roman Giertych), a to hasło w dotychczasowych kampaniach wyborczych zazwyczaj padało w polskiej polityce ze strony tych, którzy nie mogli się przebić na szczyt.

Zbigniew Religa - człowiek z sercem

Zbigniew Religa - choć jest politykiem - przedstawia się jako kandydat niepolityczny i wielu wyborców pamiętających jego dokonania na polu medycyny w to wierzy.

Do startu Cimoszewicza to on był "kandydatem rozsądku", który mógł się przeciwstawić radykalizmowi Kaczyńskiego, Tuska czy innych. Teraz wraz z Markiem Borowskim (SdPl) stracił najwięcej. Oznacza to, że chciała na niego głosować również "umiarkowana lewica".

Skroił wizerunek człowieka środka, specjalisty, który chce reformować służbę zdrowia, przeciwnika dzikiej lustracji, zwolennika liberalnej ekonomii. Poparcia udzielili mu tak znani ludzie "Solidarności" jak Aleksander Hall i prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki.

Udało mu się uniknąć zasadzek przygotowanych na niego przez inne sztaby wyborcze. Zanim do publicznej wiadomości dotarł film autorstwa Sylwestra Latkowskiego sugerujący jego alkoholizm, profesor podobnie jak George Bush w kilku wywiadach opowiedział o swojej skłonności do alkoholu i udanej walce z nałogiem. Dzięki temu zyskał sympatię.

Gdy w gazetach ukazały się jego zdjęcia z Wojciechem Jaruzelskim, pojawiła się informacja, jak zakładał "Solidarność" w Zabrzu. W internetowej galerii Religi znalazła się seria fotografii z symbolami "Solidarności" i profesorem, jak składa kwiaty na grobie ks. Popiełuszki.

Utwierdził opinię prawicowego kandydata, deklarując ewentualne przekazanie głosów w drugiej turze komuś z prawicy. Jest to działanie ryzykowne, bo może spowodować, że centrolewicowy elektorat, który przeszedł do Cimoszewicza, już do takiego kandydata nie wróci, lecz będzie szukał innej oferty.

Andrzej Lepper - im ciszej, tym lepiej

W przypadku Leppera olbrzymią karierę robi słowo "niedoszacowanie". Niedoszacowany Lepper to kilkanaście procent poparcia. Doszacowany to szansa na II turę.

- Andrzej to już jednak zbyt doświadczony polityk, aby wierzył, że w drugiej turze wygra z Cimoszewiczem, Kaczyńskim czy Tuskiem - mówi jedna z osób z nim związanych.

Lepper bardziej niż inni kandydaci traktuje wybory prezydencie jako kampanię propagandową do wyborów parlamentarnych 25 września.

Cel Leppera jest prosty, chce stworzyć silną reprezentację w Sejmie, która albo byłaby partią, której inne muszą coś zaoferować, albo stała się w przyszłości siłą organizującą roszczeniową lewicę. Dlatego mruga do SLD, umieszcza w logo partii więcej czerwieni, mówi o wartościach lewicowych i kaptuje coraz to nowych "uciekinierów" z SLD.

Do wyborów prezydenckich zostały dwa miesiące. Jeszcze ostatni mogą być pierwszymi (tak wciąż mawiają ci kandydaci, których poparcie nie przekracza kilku procent).

Copyright © Agora SA