Zarząd MTK twierdził, że do tej pory nie zdarzały się uszkodzenia dachu hali nr 1. Ale media i prokuratura szybko wykryły, że już cztery lata temu dach hali ugiął się pod ciężarem śniegu i trzeba go było naprawiać. Na dachu leżała wówczas trzymetrowa czapa śniegu. Nie doszło do tragedii, powypadały tylko śruby łączące stalowe dźwigary. - Dach podparto wspornikami, a potem dospawano łączące je elementy - mówi prokurator Leszek Goławski z Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach.
W kwietniu 2002 r. MTK za szkody i prace zabezpieczające zażądał od swego ubezpieczyciela Hestii 339 tys. zł. Potem nieco obniżył tę sumę. Hestia nie chciała płacić. Oferowała tylko nieco ponad 15 tys. zł za wykonanie zabezpieczenia.
Sprawa trafiła do sądu w Gliwicach. MTK twierdził, że na szkody powstałe przez opady śniegu nie ma wpływu. Biegły Kazimierz Lachor ocenił, że właściciel budynku nie ma obowiązku odśnieżania dachu, bo nie precyzuje tego żaden przepis.
W listopadzie 2005 r. sąd zgodził się z opinią biegłego. "Nie można również wymagać od przeciętnego właściciela lub zarządcy budynku wiedzy koniecznej dla oceny, kiedy opady śniegu zagrażają konstrukcji konkretnego budynku" - czytamy w uzasadnieniu wyroku. Zdaniem sądu nie można spółce MTK zarzucić, że nie dochowała należytej staranności o dach. Sąd przyznał jej odszkodowanie - 257 992,67 zł.
Sędzia Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach, nie potrafił skomentować wyroku: - Jutro przeczytam akta. Był proces związany z ubezpieczycielem, ale nie znam szczegółów.
Z powodu uszkodzenia dachu z 2002 r. władze spółki nie uzyskały absolutorium. W protokole ze zgromadzenia wspólników zapisano, że przyczyną ugięcia dachu był zalegający śnieg.
Prokuratura nie ma wątpliwości, że właściciele hali zlekceważyli zagrożenie. Także na początku stycznia tego roku dach ugiął się na środku pod naporem śniegu. Wygięcie się wyprostowało, gdy go zrzucono. Ale głównej powierzchni dachu nie odśnieżano. Leżąca na niej warstwa lodu ważyła ok. 2,5 tys. ton. - MTK zaprzestał odśnieżania, bo popadł w problemy finansowe - mówi prok. Goławski.
Jerzy Polaczek, minister transportu i budownictwa, jest przekonany, że doszło do korupcji: - Biegły, na opinii którego oparł się sąd, uważał, że nie trzeba odśnieżać dachów! To tak, jakby jego ekspertyza powstała na zamówienie MTK.
Zdaniem ministra wyrok świadczy, że MTK doskonale wiedział, że zimą obiekt jest niebezpieczny, a mimo to z premedytacją go eksploatował. Polaczek zażądał wczoraj od głównego inspektora nadzoru budowlanego wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec biegłego. Grozi mu utrata uprawnień.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wystąpi zapewne o rewizję wyroku z listopada 2005 r.
- Wczoraj z własnej woli zgłosiłem się do prokuratury i zostawiłem tam wszystkie dokumenty - powiedział nam biegły Kazimierz Lachor.
- Czy wcześniej pracował pan dla MTK?
- Nie pracowałem. Wiem jednak, że to dzięki mojej opinii wyrok był korzystny dla MTK. Za opinię zapłacił mi sąd.