Marek Suski, szef mazowieckiego PiS: AK-owskie pochodzenie nie daje 100-proc. gwarancji wejścia na listę, najważniejsze będzie kryterium fachowości. Jesteśmy otwarci na wszystkie środowiska, ale to miła informacja, dodatkowy punkt.
- Bo jeśli rodzina kandydata walczyła o Polskę, o niepodległość, dziadek był w AK, a pradziad uczestniczył w powstaniu styczniowym, to taki ktoś daje nam gwarancję genetycznego patriotyzmu.
- Zapraszamy na listy osoby wywodzące się ze środowisk inteligencji historycznej. Wyjaśnię to tak: jeśli twój dziadek miał dyplom, ojciec miał dyplom, to ty już dyplomu pokazywać nie musisz. Wychowywanie w porządnej rodzinie, gdzie dbano o wartości, gwarantuje przyzwoitość.
- To są wyjątki, ja mówię o statystyce.
- A cóż w tym złego, że jako PiS odwołujemy się do etosu niepodległościowego i ludzi o takiej tradycji chcemy mieć na swoich listach? Traktujemy to jako informację o kandydacie, a nie kryterium przesądzające.
- Zdobycie zaświadczenia z Instytutu Pamięci Narodowej, że ma się czystą przeszłość.
- Tak. Kto nie rozliczy się z przeszłością, nie ma szans na start pod naszymi sztandarami. Żądamy też wypełnienia ankiety, w której kandydat szczegółowo opisze, czy majątku dorobił się uczciwie. Start wyklucza karalność, chyba że mówimy o ludziach walczących z poprzednim ustrojem.
- W życie prywatne nie ingerujemy. Nikt nie poniesie konsekwencji np. z tego powodu, że jest rozwodnikiem. Chyba że kandydat w swoich afektach posunął się zbyt daleko i np. pod wpływem alkoholu wdał się w bójkę o kobietę. Oczywiście musi to być zdarzenie prawdziwe, a nie plotka rozsiewana przez nieżyczliwych. Zresztą wszystko szczegółowo sprawdzimy.
- Jest ich bardzo dużo. Już spływają ankiety. Startować chcą nie tylko działacze PiS, ale ludzie dotąd związani i z LPR, i z PO, a nawet z PSL. Będzie w czym wybierać.