Więzienie za rozmowę z burmistrzem

Zakopiańska straż miejska zawiadomiła prokuraturę o popełnieniu przestępstwa przez dziennikarza, który przed godzinami urzędowania próbował porozmawiać z burmistrzem. Reporterowi Radia Eska grozi rok więzienia.

Bartek Solik - zakopiański korespondent Radia Eska, a do niedawna dziennikarz "Tygodnika Podhalańskiego" - wybrał się w poniedziałek 20 marca o godz. 11 do Urzędu Miasta w Zakopanem.

- Chciałem zrobić materiał o przetargu dla handlarzy oscypkami - opowiada reporter. - Kiedy zacząłem wchodzić na piętro, gdzie urzęduje burmistrz, zostałem pochwycony przez strażnika miejskiego. Mocno mnie ścisnął za rękę i szarpiąc, wyrzucił z budynku.

Dlaczego strażnik miejski interweniował?

- W poniedziałki nasz urząd pracuje w godzinach od 12 do 20. A pan Solik przyszedł przed godziną 12 - mówi Henryk Ziemianek, komendant Straży Miejskiej w Zakopanem. - Kiedy dziennikarz zaczął wchodzić na piętro, funkcjonariusz zwrócił mu uwagę, że jest jeszcze przed godzinami urzędowania, i zabronił wejścia. Kiedy mimo to dziennikarz szedł dalej, został siłą zawrócony z drogi. Strażnik miał do tego pełne prawo, bo odpowiada za bezpieczeństwo i porządek w urzędzie. Dziennikarz próbował ten porządek zakłócić. Gdyby to się wydarzyło w Stanach Zjednoczonych, to zgodnie z tamtejszym prawem intruz mógłby zostać nawet zabity.

Straż miejska zawiadomiła o popełnieniu przestępstwa prokuraturę. Powołuje się na artykuł 193 kodeksu karnego o "mirze domowym" - "Kto wdziera się do cudzego domu, mieszkania, lokalu, pomieszczenia albo ogrodzonego terenu albo wbrew żądaniu osoby uprawnionej miejsca takiego nie opuszcza, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku".

Reporter jest zdumiony. - Zastanawiałem się, czy to nie ja powinienem skarżyć strażnika, lecz nie chciałem kontynuować tej paranoi - mówi Bartek Solik - a teraz straż miejska odwraca kota ogonem. Nie rozumiem, jak funkcjonariusz może mi zarzucać spowodowanie jakiegokolwiek zagrożenia dla urzędu. Przecież nie pierwszy raz przyszedłem do magistratu zbierać materiały. Specjalnie pojawiłem się tam tuż przed godzinami urzędowania, by nie zabierać urzędnikom czasu, kiedy pracują. To już chyba jakaś nagonka na dziennikarzy w Zakopanem.

W połowie lutego władze miasta podpisały się pod apelem o bojkot krytycznego wobec magistratu "Tygodnika Podhalańskiego". Ulotki z apelem rozesłano do mieszkańców powiatów tatrzańskiego i nowotarskiego. Górale nie przejęli się jednak bojkotem. - Pismo sprzedaje się lepiej niż przed ogłoszeniem bojkotu - mówi Jerzy Jurecki, wydawca i dziennikarz "Tygodnika Podhalańskiego."

Wielu mieszkańców otwarcie sprzeciwiło się działaniom władz Zakopanego. Na wczorajszej (czwartkowej) sesji rady miasta Maria Gruszkowa ze Stowarzyszenia Obrony Praw Obywateli Powiatu Tatrzańskiego wystąpiła z apelem do burmistrzów o zaprzestanie ataków na dziennikarzy. - Odbieramy władzom Zakopanego prawo do reprezentowania mieszkańców miasta, bo przynoszą nam wstyd w całej Polsce - mówiła radna Gruszkowa.

Copyright © Agora SA