Regiony nie chcą kupić BOŚ

Małopolski samorząd odmówił wczoraj pieniędzy na renacjonalizację Banku Ochrony Środowiska. To policzek dla rządu.

- Może będziemy mieć z tego powodu kłopoty. Pewne, że nie pozwolimy na wyprowadzanie pieniędzy z regionu - zaznaczał wczoraj Kazimierz Czekaj, jeden z członków rady nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Krakowie. Kraków jako pierwsze miasto w Polsce zbuntował się przeciw planom rządu.

"Gazeta" przed tygodniem opisała, że rząd chce za pieniądze przeznaczone na ekologię odkupić od skandynawskiej grupy finansowej SEB pakiet 47 proc. akcji BOŚ za 570 mln zł. Pieniądze na ten cel ma wyłożyć Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i 16 wojewódzkich funduszy. Problem w tym, że fundusze wojewódzkie nie podlegają rządowi tylko samorządom.

Mimo to w lutym Jan Szyszko, minister środowiska, wezwał prezesów WFOŚ do Białowieży. Towarzyszył mu Stanisław Kostrzewski, od niedawna wiceprezes BOŚ i polityk PiS, który odpowiadał za finansowanie kampanii wyborczych tej partii. Minister chciał, żeby każdy z funduszy wyłożył na akcję tyle pieniędzy, ile tylko może.

Podpisać i nie gadać

W poniedziałek do wszystkich funduszy trafiły gotowe dokumenty wysłane przez wiceprezesa NFOŚ Oskara Kowalewskiego. Wszystkie są in blanco, do jak najszybszego wypełnienia i odesłania. Na dokumenty składają się: list intencyjny, w którym fundusze wojewódzkie "dziękują za zaproszenie do udziału w zakupie akcji BOŚ i akceptują cenę transakcji", umowa o poufności oraz umowa zobowiązująca do nabycia akcji. Termin podpisania umów mija już 30 kwietnia. - Napisali za nas wszystko, my mamy tylko się podpisać i dać pieniądze! - mówi jeden z prezesów.

Kraków, który miał kupić 50 tys. akcji BOŚ za niecałe 5 mln zł, wczoraj powiedział "nie". - Nie dostaliśmy informacji o kondycji banku, który poleca się nam kupić. Trudno więc powiedzieć, jak wyglądałaby gra giełdowa. Nie możemy ryzykować - mówił Andrzej Masny, członek rady nadzorczej WFOŚ. Rada odrzuciła zakup akcji banku zdecydowaną większością głosów: pięć do jednego.

Minister straszy, regiony ślą protesty

O politycznych naciskach na fundusze ochrony środowiska w regionach zaczęli tymczasem mówić ich prezesi. Opowiadają, jak po naszych tekstach wezwano na dywanik do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska wszystkich szefów WFOŚ. - Straszono nas, że będziemy zlikwidowani, pytano, kto przekazał poufne informacje "Gazecie" - opowiada jeden z uczestników spotkania. - Mieliśmy deklarować, ile pieniędzy wydamy na akcje banku.

Kazimierz Kęs, prezes WFOŚ w Zielonej Górze, który na zakup akcji zadeklarował 450 tys. zł: - W kontekście zapowiedzi rządu o likwidacji wojewódzkich funduszy wygląda to na bezsensowne wysysanie pieniędzy. Najpierw damy kasę, a potem zostaniemy zlikwidowani.

Przeciwko zakusom rządu na pieniądze funduszy zaprotestował też Związek Województw RP (zasiadają w nim wszyscy marszałkowie województw i przewodniczący sejmików). - To nic innego jak zamach na samorządy i skok rządu na BOŚ - zaznacza Jan Tyblewski z władz ZWRP.

Protest Związku Województw RP trafi wkrótce do Sejmu, Senatu, prezydenta i premiera.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.