UFO, kręgi w zbożu i biznes w Wylatowie

Pole Jerzego Szpuleckiego z Wylatowa jest od dzisiaj najbardziej strzeżonym kawałkiem roli na świecie. Dwa hektary jęczmienia fotografuje satelita, obserwują kamery i tysiące internautów

Żeby zobaczyć, jak dojrzewa zboże Szpuleckich, wystarczy wejść na stronę www.ufotv.pl. Uruchomili ją badacze zjawisk nadprzyrodzonych z Wrocławia, którzy szukają twórców piktogramów. Janusz Zagórski, szef ufologów, nie ma wątpliwości: - Złapiemy ich!

- Kogo? - pytamy.

- Przybyszy z obcej galaktyki.

Od 2000 roku zapaleńcy z całego świata próbują namierzyć "przybyszy" w Wylatowie. Zawsze w wakacje lokują się w małym domku nazywanym Bazą, który stoi na skraju pola Szpuleckiego.

O klucze do Bazy walczą skłócone organizacje badaczy. Kto ma względy właściciela słynnego pola, ten ma zapewnione tysiące odwiedzin na swojej stronie internetowej, sławę w środowisku i brylowanie w mediach.

Badacz gubi sandały

Już trzeci sezon Baza należy do Forum Nowej Cywilizacji Zagórskiego. Odbił ją Robertowi Barnatowiczowi z fundacji Nautilus.

Bernatowicz, znany dziennikarz radiowy i telewizyjny, rozsławił Wylatowo. Chciał w liczącej 600 dusz wiosce na granicy Kujaw i Wielkopolski wybudować największe na naszym globie centrum obserwacji UFO. Gmina już opracowała wstępne projekty inwestycyjne. Dziennikarze lokalnego tygodnika "Pałuki" wydostali je z urzędowych komputerów. Magistrat chciał namówić samego Stevena Spielberga do nakręcenia filmu o wiosce, a honorowym gościem premiery miał być Bill Clinton. Nic z tego nie wyszło. Miejsce Bernatowicza zajął Zagórski.

Wrocławski badacz ma nie mniej ambitne plany. Zaczyna od internetowej transmisji - jak sam mówi - "łapania kosmitów". Trzy kamery, dwa noktowizory, satelitarne zdjęcia, czujniki radiowe i patrole co godzinę dokładnie obchodzące pole Szpuleckiego. Wszystko po to, żebyśmy mogli zobaczyć, jak powstają kręgi w zbożu.

W sobotę Forum zwołało w Wylatowie konferencję prasową. Przyjechało pół setki dziennikarzy z ufologicznych pism i portali internetowych.

Organizatorzy spotkania przekonywali, że choć piktogramów jeszcze nie ma, to obcy już są w Wylatowie. Dowód: świadectwo badacza Ireneusza Krokowskiego, który opowiedział, jak pozbył się sandałów: - Idę po ciemku na pole szukać ufo. Na niebie widzę błyski. Wracam do bazy, kładę się, ale w głowie tak wibruje jakiś dźwięk. Wychodzę. Widzę nad moim niebieskim maluchem mgłę energii. Opętała też i mnie, nie mogę się ruszyć. W końcu mnie uwalnia, uciekam. Aż mi buty spadły.

Kosmiczny majeranek

Na kręgi w wylatowskim zbożu wyczekują nie tylko badacze, ale też mieszkańcy wioski i urzędnicy z gminy Mogilno (na jej terenie leży Wylatowo).

Rafał Lukstaedt odpowiedzialny za promocję w gminie: - Jak tu nie zacierać rąk, skoro co roku piktogramy przyciągają tysiące ciekawskich? Wycieczki do Wylatowa są nawet wpisane w plany kolonii letnich na Kujawach i w Wielkopolsce.

Na turystach zarabiają rolnicy. Sprzedają bilety za wejście na pole z piktogramami (2-4 zł) i za możliwość obserwowania zjawiska z wysięgnika strażackiego (5 zł). Jest jeszcze sklep, do którego zaprasza przydrożny szyld: "Pamiątki z piktogramami. Majeranek". Na stole obok pakowanych w woreczki ziół leżą pocztówki (3 zł sztuka), mały kalendarz (5 zł), duży kalendarz (10 zł) i koszulki po 15 zł. Wszystko z wizerunkiem wylatowskich kręgów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.