Co robił Milan Subotić w TVP

Zgłosiły się osoby, które chcą pod nazwiskiem przed sądem zeznać, że widziały materiały na Milana Suboticia. I te osoby wkrótce ujawnimy - zapowiedział wczoraj naczelny ?Gazety Polskiej? Tomasz Sakiewicz

"Gazeta Polska" napisała we wczorajszym artykule "WSI na wizji", że sekretarz programowy TVN Milan Subotić był agentem wojskowych specsłużb PRL, a potem WSI. I że miał bezpośredni wpływ na emisję programu TVN "Teraz my", w którym wyemitowano taśmy z rozmowami polityków PiS negocjujących z posłanką Samoobrony Renatą Beger. TVN podał wczoraj "Gazetę Polską" do sądu. Subotić poprosił o czasowe zwolnienie z obowiązków.

Awantura na blogu

Sakiewicz nie chciał powiedzieć, jacy nowi świadkowie zgłosili się do niego po tekście o Suboticiu. Oświadczył w radiowej "Trójce, że "mają one prawo mówić, że widziały te dokumenty".

Według naszych informacji Sakiewicz miał na myśli Macieja Gawlikowskiego, krakowskiego dziennikarza, który na początku lat 90., gdy prezesem TVP był Wiesław Walendziak, pracował w TVP przy programie "Puls dnia".

Gawlikowski wpisał się wczoraj na blogu internetowym Bogusława Chraboty, innego dziennikarza z ekipy Walendziaka, dziś dyrektora w telewizji Polsat.

Chrabota napisał: "Dziś dostałem w gębę od "Gazety Polskiej", która ujawnia sensację o Milanie Suboticiu, człowieku, z którym pracowałem, który może nigdy nie był moim przyjacielem, ale którego szanuję! Przeciek? Pewnie tak. Wiarygodny? Nie wiem. Jakoś nie przemawia do mnie przywołanie domniemanych ustaleń komisji weryfikującej WSI".

Gawlikowski odpowiedział: "Jestem porażony Twoim wpisem. Wiem, że świetnie znasz przeszłość Milana S., wiem, że miałeś w ręku dowody na jego współpracę ze służbami LWP. Przypominam Ci - było to w maju 1992 roku w mieszkaniu W.W. [chodzi o Wiesława Walendziaka]. Było nas kilku i KAŻDY, także Ty, widział papiery dowodzące niezbicie, że Milan S. został oddelegowany do pracy w komunistycznej telewizji przez "wojskówkę". Wiesz również, że starsi pracownicy TV opowiadali wielokrotnie o jego roli w montowaniu szczególnie podłych propagandowych materiałów w latach 80-tych. (...) Nie mijaj się tak rażąco z prawdą i nie udawaj, że to wymysły "Gazety Polskiej"".

Chrabota i Walendziak zaprzeczają

- Nie pamiętam takiego spotkania. Nie pamiętam, żebym miał w ręku takie papiery - mówi Chrabota. - Do telewizji publicznej przyszliśmy ze środowisk opozycyjnych. Wszystkich dawnych pracowników TVP, którzy byli tam od czasów PRL, postrzegaliśmy jako ludzi umoczonych. Pamiętam też atmosferę podejrzeń, to, że ostrzegano nas bez przerwy przed agentami.

Chrabota mówi, że najlepiej zapytać samego Walendziaka, w ubiegłej kadencji posła PiS, który od kilku lat jest poza polityką i pracuje jako wiceprezes Prokomu. - Nie przypuszczam, żeby Walendziak, mając przekonanie o kompromitującej przeszłości Suboticia, mógł mianować go szefem "Teleexpressu" - dodaje Chrabota.

Wiesław Walendziak nie chce mówić, czy w jego mieszkaniu było spotkanie, na którym "oglądano papiery na Suboticia". - Nie komentuję wpisów w internecie. Mogę powiedzieć, że gdybym miał jakąkolwiek udokumentowaną wiedzę na temat agenturalnej przeszłości Suboticia, to nie tolerowałbym go na stanowisku szefa "Teleexpressu" - zapewnia.

Były prezes TVP przyznaje, że miał do Suboticia krytyczne uwagi, ale dotyczyły one słynnego spotkania w warszawskim klubie Dekadent, podczas którego dziennikarze "Teleexpressu" bawili się razem z gangsterami. Subotić dostał za to od Walendziaka naganę.

Krążyły kwity w TVP

Czy rzeczywiście w telewizji krążyły jakieś papiery na temat Suboticia? - Chrabota ma rację, mówiąc o atmosferze podejrzliwości. Dodam, że starzy pracownicy TVP, chcąc przypodobać się nowej ekipie, chętnie dostarczali różne kwity - opowiada proszący o zachowanie anonimowości członek ekipy Walendziaka.

Według jego relacji dokumenty dotyczące Suboticia były kopiami jego akt z teczki personalnej. - Było tam napisane, że w TVP zaczął w latach 70. pracę w redakcji wojskowej, skąd został skierowany do "Dziennika Telewizyjnego". Były też zaświadczenia z kursów, które ukończył w MON, i chyba z jakiejś szkoły wojskowej. Dla nas wtedy taki człowiek był skończonym komuchem i agentem - opowiada nasz rozmówca.

Wspomnienia Jacka Kurskiego

Atak na Suboticia przypuścił wczoraj w Radiu Maryja Jacek Kurski (PiS). Przypomniał, że od lutego do czerwca 1992 r. był asystentem dyrektora TAI Roberta Terentiewa. - Pamiętam ten klimat, w którym wszyscy wiedzieli, że Subotić jest człowiekiem służb, jest z tamtego układu - mówił Kurski.

Kurski twierdzi, że Subotić, pracując po 1989 r. w "Wiadomościach" TVP, "tak kreował informacje, żeby siły dobra, siły patriotyczne, zawsze wychodziły na oszołomów, a siły lewicy postkomunistycznej i liberalne zawsze wychodziły na te rozsądne". - To była taka zakulisowa, mrówcza, ale bardzo efektywna praca, która miała duży wpływ na losy kraju - powiedział Kurski.

Z "Wiadomości" pamięta Suboticia Grzegorz Miecugow (TVN): - Był skrajnie obiektywny, torpedował wszystkie próby politycznego przegięcia w jakąkolwiek stronę.

We wtorek szef Klubu Parlamentarnego PiS Marek Kuchciński w oparciu o artykuł "GP" domagał się powołania komisji śledczej, która zbada rolę WSI w powstaniu programu "Teraz my".

Copyright © Agora SA