"Economist": Polska marnuje szansę

W maju 2006 r. pisałem, że należy dać temu rządowi szansę. Jednak większość tego, co było dobre, nie przyniosło skutków, a większość tego, co złe, się nasila - mówi "Gazecie" Edward Lucas, autor krytycznego artykułu o polskich władzach w "The Economist"

Brytyjski tygodnik "The Economist" napisał w ostatnim numerze, że "kłótliwy, uparty jak osioł polski rząd wbrew oczekiwaniom większości komentatorów przetrwał już prawie 18 miesięcy". W niewielkim artykule autor ostro krytykuje rządy PiS: "reformy utknęły w miejscu", "w polityce zagranicznej farsa jest pomieszana z tragedią", "każdy, kto chce przetrwać w rządzie, musi być bierny, mierny, ale wierny". Prezydent Lech Kaczyński w poniedziałek nazwał ten artykuł "haniebnym".

Dominika Pszczółkowska: Prezydent Kaczyński mówi, że Pana artykuł był inspirowany z Polski. Kto Pana zainspirował?

Edward Lucas: Zawsze inspiruje mnie to samo - chęć wyjaśnienia ponad milionowi czytelników "The Economist", co się dzieje. Pisanie o Europie Środkowo-Wschodniej to moja praca. W zeszłym roku byłem w Polsce osiem lub dziewięć razy.

Początkowo podchodziłem do tego rządu z sympatią, byłem w tym odosobniony wśród zachodnich korespondentów. Byłem autorem raportu, który ukazał się w "The Economist" w maju 2006 r. Pisałem, że należy dać temu rządowi szansę. Mam jednak wrażenie, że większość tego, co było dobre, nie przyniosło skutków, a większość tego, co złe, się nasila. Dlatego uznałem, że czas napisać bardzo krytyczny artykuł.

Jakie działania polskich władz ocenia Pan szczególnie krytycznie?

- Najbardziej irytuje mnie brak reform. Polska ma niesamowitą okazję, by zreformować finanse publiczne, staromodną machinę rządową, zmniejszyć biurokrację. Dach należy reperować, gdy świeci słońce, a nie - gdy pada deszcz. Tymczasem Polska marnuje ogromną szansę, by dogonić Europę Zachodnią. To moja podstawowa krytyka.

Drugi punkt dotyczy obsesji przeszłości, która okazuje się kontrproduktywna. Najlepszym sposobem walki z układem jest tworzenie takiego klimatu gospodarczego i politycznego, by dawne koneksje się nie liczyły. Kaczyńscy mają prymitywne rozumienie tego, czym jest państwo. Uważają, że to instytucja rządząca odgórnie.

Prawdziwa naprawa państwa polegałaby na uczynieniu go przejrzystym, odpowiadającym za swe czyny, zdecentralizowanym. Zamiast tego oni próbują odtworzyć jakąś koszmarną biurokrację.

Trzeci - polityka kadrowa władz wydaje się godna pożałowania. Bardzo mi się nie spodobało, jak potraktowano ministra obrony Radka Sikorskiego, prezydenckiego ministra Andrzeja Krawczyka czy Andrzeja Grajewskiego [nie został szefem wywiadu wojskowego, gdy do mediów przeciekły informacje z raportu Macierewicza, że współpracował z WSI].

A czwarta rzecz to bardzo zła polityka zagraniczna tego rządu. Niemcy mają dziś w osobie Angeli Merkel najbardziej polonofilskiego kanclerza od czasów Willy'ego Brandta. Tymczasem pani kanclerz traktowana jest tak, jakby była drugim Gerhardem Schröderem. Zaprzepaszczana jest ogromna szansa.

Copyright © Agora SA