Internautka wypowiada wojnę PIS-owi

Wrocławska internautka Justyna Romanowska wspólnie z grupą znajomych chce obalić rządy PiS. Na swojej stronie internetowej ogłosiła, że zbierze pół miliona podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Justyna Romanowska na co dzień zajmuje się sprzedażą reklam w jednej z wrocławskich firm. W wolnych chwilach namiętnie przegląda internet. Tak poznała ludzi z całej Polski, którzy wspólnie stworzyli zamknięte forum internetowe. Można na nie wejść pod warunkiem, że zostanie się zaproszonym.

Romanowska: - Jesteśmy różni, ale łączy nas "antykaczyzm" - zapala się. - Są wśród nas lewicowcy, anarchiści, ale też właściciele firm, po prostu zwykli ludzie. Ktoś musiał podpisać się pod naszą akcją i padło na mnie.

Romanowska mówi o sobie, że jest człowiekiem, który działa: kiedy się pali, dzwoni po straż pożarną. Kiedy przechodzi obok leżącego pijaka, dzwoni po pogotowie.

Teraz stworzyła stronę internetową pod tytułem "Projekt referendum - czas najwyższy wstać z kanapy". Chce zebrać pół miliona podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum, które umożliwiłoby odwołanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego i rozwiązanie Sejmu: "Czas najwyższy wstać z kanapy i zebrać chociaż 10 podpisów wśród najbliższej rodziny. Możemy zmieniać świat na lepszy, trzeba tylko chcieć. Narzekaniem w domowym zaciszu doprowadzimy samych siebie do upadku".

Romanowska: - Mam dość kpin z konstytucji, prób łamania charakterów na masową skalę, kryminalistów w rządzie RP, obrażania i poniżania najbardziej zasłużonych dla Polski osób. Jestem wściekła na to, co się w tym kraju wyrabia. Kobieta strzela sobie w łeb w obecności policji, zakłada się podsłuchy w szpitalu, minister nazywa chirurga mordercą.

Odkąd powstała strona www.referendum2007.org, Romanowska dostaje setkę e-maili dziennie: - Ludzie albo zagrzewają mnie do walki, albo obrzucają inwektywami.

Zaklejone koperty z podpisami, które przychodzą z całej Polski, deponowane są u notariusza w Szczecinie.

Najnowszy pomysł Romanowskiej i jej znajomych to zarejestrowanie stowarzyszenia. Internauci mają się zebrać 30 czerwca w Warszawie. Internautka liczy, że akcja referendalna odniesie sukces i uda się zebrać pół miliona podpisów. A wtedy przekaże wniosek marszałkowi Sejmu Ludwikowi Dornowi. - Wiem, że może go wrzucić do kosza - komentuje. - Ale jeśli ma jaja, to tego nie zrobi. Czuję, że ludzie myślą podobnie jak ja. Potrzebny jest tylko impuls do działania.

- Nie boi się pani szykan ze strony władzy, którą chce obalić? - pytamy.

- Niczego się nie boję. Może tylko, żeby telewizja publiczna nie zrobiła ze mnie wariatki - mówi Romanowska.

Czy tego typu obywatelskie akcje mają sens?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.