A gdzie państwo prawa - komentuje Bartosz Węglarczyk

Nie wiemy, czy Ahmed Ammar rzeczywiście ma niebezpieczne związki z terrorystami i czy powinien natychmiast wyjechać z Polski. Rozumiemy też, że służby chroniące państwo muszą czasem dmuchać na zimne i działać tajnie. Ale nie może być tak, że o deportacji podejrzanych decyduje anonimowy oficer ABW.

A tak się właśnie stało - wojewoda poznański podpisał decyzję o wydaleniu Ammara, nie znając argumentów ABW. To tak, jakby sąd wydał wyrok, bo prokurator zapewnił sędziego, że ma dowody winy. Taka procedura jako żywo przypomina dyktaturę, w której służby specjalne same - bez żadnej kontroli ze strony polityków lub niezawisłych sądów - decydują o winie lub niewinności ludzi.

W USA i Kanadzie każda osoba, której deportowania żądają służby specjalne, ma prawo odwołać się do sądu. Aż do wyroku nie wolno nikogo wyrzucić z kraju.

Jeśli Ammar zostanie zmuszony do wyjazdu z Polski bez wyroku sądu lub przynajmniej opinii sejmowej komisji ds. służb specjalnych, będzie to nie tylko jego osobista tragedia, ale także porażka Polski jako państwa prawa.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.