Dla Gazety komentuje: Profesor Krzysztof Gorlach, socjolog wsi, UJ

To, o czym mówią rolnicy z Pieniek, to laboratoryjny symptom przyspieszonej modernizacji. Lepsza technologia, ale i większy wysiłek. Większe możliwości zysku, ale i większe koszty. Możliwość rozwoju gospodarstwa, ale i większy wysiłek. Niby pewniejszy odbiór produktu z gospodarstwa, ale większy reżim, większy stres i mniej wolnego czasu, tak że nawet brakuje go, aby pójść głosować w eurowyborach. A jak się ma czas, to się głosuje na PSL, czyli partię rolników aktywnych, skoncentrowanych na unowocześnianiu warsztatów pracy i zainteresowanych bardziej swoim gospodarstwem aniżeli "wielką" polityką i demagogią. Ale to tylko część środowiska. Może ich przykład pociągnie innych i bierna część społeczności wiejskiej podlegająca marginalizacji nie będzie aż tak duża. Na pewno jednak będziemy świadkami dalszego rozwarstwiania wsi i "zwijania" części gospodarstw. Tak działo się w krajach Unii.

Dobrze, że rolnicy z Pieniek mają świadomość tego, że później może być różnie. Dobrze, że już myślą nie tylko w perspektywie opłotków własnego obejścia czy targu w Zambrowie, ale kalkulują, co mogą zrobić Niemcy czy jak się mogą zachować Francuzi. Powinni mieć też świadomość, że mieszczuchy w Polsce nie mogą być zadowoleni z drożejącej żywności. To wszystko decyduje o sytuacji rolnika producenta w zglobalizowanym świecie. Nasi rolnicy właśnie do niego wkroczyli.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.