Handel ludźmi i polskie urzędy

Polscy urzędnicy nie chcą się za darmo szkolić, jak zwalczać handel ludźmi. Np. ABW oświadczyło organizatorom szkolenia, że takim problemem się nie zajmuje. Podobnie kilka innych resortów wymienionych w Krajowym Programie Zwalczania i Zapobiegania Handlowi Ludźmi

- Wydawałoby się, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która ma w statucie zwalczanie przestępczości zorganizowanej, powinna zajmować się handlem ludźmi. W końcu to, obok narkotyków i handlu bronią, najbardziej dochodowa działalność międzynarodowych siatek przestępczych - dziwi się Zbigniew Lasocik, kryminolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Doktor Lasocik kieruje finansowanym przez Departament Stanu USA programem szkoleniowym "Handel ludźmi - zapobieganie i ściganie". W jego ramach m.in. eksperci ze Stanów oraz Unii Europejskiej mają bezpłatnie przeszkolić urzędników z resortów odpowiedzialnych za Krajowy Program Zwalczania i Zapobiegania Handlowi Ludźmi , który rząd przyjął w ub.r.

- Reakcja niektórych resortów była zdumiewająca - mówi Lasocik i wyjmuje plik odpowiedzi na zaproszenie.

ABW uznało, że handel ludźmi nie wchodzi w zakres obowiązków Agencji. MSZ wymówiło się "znacznym zmniejszeniem stanu kadrowego". Po telefonicznych namowach udało się jednak zainteresować szkoleniem Departament Konsularny. Ministerstwo Zdrowia w piśmie podpisanym przez wiceminister Ewę Kralkowską nie tłumaczy się w ogóle: "uprzejmie informuję, że nie rekomenduję przedstawiciela ministra zdrowia na szkolenie". "Zagadnienia handlu ludźmi nie mieszczą się w ustawowych kompetencjach Państwowej Inspekcji Pracy" - oceniła główna inspektor Anna Hinz.

- Telefonicznie odpowiedziano mi, że inspekcję interesuje tylko praca wykonywana w ramach umowy o pracę - mówi dr Lasocik - Czyli jeśli spotkają cudzoziemca przymuszonego do darmowej pracy, żeby np. zwrócić dług pośrednikowi, który przemycił go do Polski - to już nie ich sprawa? A zmuszanie do prostytucji pod pozorem zatrudnienia w agencji towarzyskiej?

Przymusowy robotnik to nie teoria: - Zetknęliśmy się ze sprawą głuchoniemego Azera zmuszanego do pracy fizycznej, dochodzą do nas sygnały o szwaczkach-cudzoziemkach szyjących za darmo lub za głodowe pensje gdzieś w piwnicy, tak, że nawet nie wiedzą, czy jest dzień albo noc - opowiada Irena Dawid-Olczyk z Fundacji La Strada zajmującej się przeciwdziałaniem handlowi kobietami.

Resorty formalnie wywiązują się z zadań nałożonych na nie w krajowym programie zwalczania handlu ludźmi. Np. MSZ ogólnie szkoli pracowników konsulatów, jak pomagać ofiarom przestępstw, Ministerstwo Edukacji wydało rozporządzenie wprowadzające do programów szkół zagadnienia handlu ludźmi, Ministerstwo Sprawiedliwości zaś wydało instrukcję dla prokuratorów i sędziów. Irena Dawid-Olczyk: - Z tego, co wiem, to na razie nie dotarła ona do prokuratorów. A w Komendzie Głównej Policji w ramach oszczędności zlikwidowano zespół, który zajmował się handlem ludźmi. Podobno ma być do tego wyznaczony ktoś w Centralnym Biurze Śledczym, ale póki co, nie jest. Uważam, że nie da się prowadzić Krajowego Programu nie dając na niego pieniędzy. Np. na ochronę ofiar-świadków rząd nie dał nic. Jedyne w Polsce schroniska dla kobiet-ofiar handlu prowadzimy my, a utrzymują je ambasady amerykańska i norweska.

Tysiące przehandlowanych

Szacuje się, że co roku w Europie ofiarą handlu ludźmi pada od 500 do 700 tys. kobiet i dzieci. Zyski gangsterów z handlu ludźmi na świecie to ok. 7 mld dol. rocznie. W 2002 r. w Polsce skazano 120 osób za zmuszanie do prostytucji i 20 za handel ludźmi. Wyroki - od dwóch do czterech lat. Według niepełnych danych za 2003 r. skazano dziewięć osób, a oskarżono 134.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.