Problemy pani Marii Fer z poleconym zaczęły się w czerwcu 2003 r., gdy do jej mieszkania w Łodzi przyszło awizo na list polecony z sądu. - Kilka miesięcy wcześniej mama przeprowadziła się kilkaset kilometrów do Żor na Śląsku i nie mogła odebrać listu - opowiada Piotr Fer. - Mnie nie chciano go wydać, więc poprosiłem, by poczta, zwracając list sądowi dodała adnotację o tym, że adresat jest zameldowany gdzie indziej.
Dwa tygodnie później do Piotra Fera przyszło powtórne awizo dla jego matki. - Tym razem napisałem na pocztę skargę.
Odpowiedź nadeszła od Stanisławy Kłobuszewskiej, wicedyrektorki poczty Łódź Południe. Skarga została odrzucona, gdyż przepisy "nie przewidują (...) adnotacji o zmianie miejsca zamieszkania oraz informacji uzyskanych od osób innych niż adresat". "Poza tym - pisze Kłobuszewska - to na adresacie ciąży obowiązek zawiadamiania sądu o zmianie miejsca zamieszkania".
- I to się zgadza, tylko który sąd mam powiadomić, że mama się przeprowadziła? - zastanawia się jej syn. - W Polsce są tysiące wydziałów sądowych, a mama nie wie, czego sprawa dotyczy ani który sąd ją wzywa! Poszedłem więc raz jeszcze na pocztę i poprosiłem, by powiedziano mi, z którego sądu jest list. Odmówiono mi odpowiedzi, znów powołując się na przepisy.
Minął rok. Na początku września sąd przysłał Marii Fer kolejny list polecony. Jej syn znów poszedł z awizem na pocztę i znów odszedł z kwitkiem. - W końcu zdecydowałem, że przywiozę mamę ze szpitala w Żorach (kobieta jest po operacji), by odebrała list.
Okazuje się, że to nic nie da, bo poczta nie wyda listu kobiecie. Powód? Inne miejsce zameldowania w jej dowodzie osobistym i inne na liście z sądu! Piotr Fer napisał więc kolejną skargę na pocztę i od kilku dni odwiedza łódzkie sądy, by sprawdzić, czy to któryś z nich wzywa jego matkę. Na razie bezskutecznie.
- Czy pracownicy sądu wysyłający ciągle listy nie mogą sprawdzić, gdzie jest zameldowana moja matka? - zastanawia się nasz czytelnik. - Skończy się to tym, że za niestawiennictwo zostanie w końcu zatrzymana przez policję lub ukarana kilkutysięczną grzywną. To jakiś obłęd!
- Jeśli nie można doręczyć listu np. świadkowi, sąd powinien poprosić o pomoc policję lub poszukać osoby przez centralne biuro adresowe - mówi Paweł Kowalski, rzecznik Sądu Okręgowego w Łodzi.
Tylko który sąd?