Są straty i już - rozmowa z rzecznikiem z PKP

Marcin Kowalski: Dlaczego ściągacie karę od Pawła Banaszka?

Krzysztof Łańcucki, rzecznik PKP Polskie Linie Kolejowe: - Przez tego pana nastąpiła konkretna strata dla naszej firmy. Nie przeczę, że to nieszczęście również dla zainteresowanego, ale nasze straty są realne.

Wie Pan, w jaki sposób Banaszek znalazł się na torach?

- Nie wiem. Wiem, że prokuratura nie ustaliła sprawców pobicia czy wrzucenia go pod pociąg i umorzyła śledztwo. Stan faktyczny jest więc taki, że winę za nasze straty ponosi pan Banaszek. Specjalna komisja obliczyła, że trzy składy miały opóźnienia o 153 minuty. To strata 2 tys. zł.

A jeśli Banaszek znalazł się na torach, bo miał zanik pamięci? Prokuratura ani biegli tego nie wykluczyli.

- Są straty i już. My nie musimy znać wyników śledztwa. Jesteśmy dysponentami mienia publicznego, nie instytucją charytatywną, i mamy obowiązek dochodzić roszczeń w imieniu podatników. Określiliśmy szkody i żądamy zapłaty. Pan Banaszek mógł się odwołać do sądu, ale tego nie zrobił. Przegrałby i całe zamieszanie kosztowałoby wielokrotnie więcej.

Rodzina Banaszków nie ma z czego żyć, Paweł jest sparaliżowany, spalił im się dom. Obchodzi to Pana?

- Pan podnosi populistyczne argumenty. Jeżeli ponownie wystąpi do nas o anulowanie kary i poda nowe okoliczności, zastanowimy się nad wysokością kary. Jednak przedsiębiorstwo państwowe musi z całą stanowczością ścigać dłużników.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.