Pomysły na usprawnienie pracy sądów

Chcemy w tym kraju frustratów i narzekaczy pokazać, że sąd może być bardziej sprawny i przyjazny wyłącznie dzięki dobrej organizacji i dobrej woli

Tak w piątek przekonywał dziennikarzy Łukasz Bojarski z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która razem ze stowarzyszeniem sędziów Iustitia przez dwa lata zbierała w sądach w całej Polsce pomysły na usprawnienie pracy. Efektem jest "niezbędnik" dla sędziów: książeczka "Sprawny sąd - zbiór dobrych praktyk".

Jakie to pomysły? Najprostsze. Akt oskarżenia na dyskietce - żeby nie trzeba po dziesięć razy przepisywać zarzutów i personaliów oskarżonych, punkt informacyjny dla petentów zamiast biegania po sekretariatach i sto jeden innych drobnych pomysłów może znakomicie usprawnić działanie sądów. Zamiast zakupywać tony sądowych druków, które zapychają magazyny (z sądu w Płocku wywieziono pół ciężarówki nieaktualnych druków), można wczytać druk do komputera, wypełniać go, kiedy potrzeba, i wysyłać. Oszczędza się czas i pieniądze. Za te ostatnie można założyć telefony w każdej sali rozpraw, żeby nie odraczać rozprawy dla sprawdzenia, czy zawiadomienie zostało świadkowi doręczone. Sądy mają pieniądze na komputery, ale wielu sędziów i pracowników obsługi nie potrafi się nimi posługiwać. Stowarzyszenie Iustitia za pieniądze Amerykańskiej Fundacji Wolności przeszkoliło 4 tys. z nich.

- Sąd powinien być nie tylko sprawny, ale i przyjazny - mówiła Jolanta Machura-Szczęsna, prezes Sądu Rejonowego w Tychach. - Np. na korytarzach powinny być stoliki, przy których można spokojnie napisać potrzebne pisma. Ważna jest kultura obsługi, na którą doskonale wpływa zaopatrzenie pracowników w czytelne identyfikatory.

- Na razie dobre praktyki stosuje kilkadziesiąt na ponad 400 sądów w Polsce, ale uważamy, że to był dobry początek - mówi Łukasz Bojarski.

Opowiada Ryszarda Stasiak, prezes Sądu Rejonowego w Płońsku

- Udało mam się w ciągu czterech lat dokonać "skoku cywilizacyjnego". Zaczęłam od pomalowania sądu, bo wyglądał odstraszająco. Porozmieszczaliśmy wszędzie strzałki i czytelne tablice.

Podpatrzyłam w sądach szwedzkich, że tam wokandy wiszą nie na drzwiach sal, tylko w jednym miejscu na korytarzu, co znakomicie ułatwia interesantom orientację.

Zrobiliśmy szkolenie z udziałem psychologa, żeby personel wiedział, jak rozładowywać nieraz bardzo nerwowe sytuacje. A nawet jak się ubierać, żeby nie drażnić interesantów. Np. wzory psychodeliczne na ubraniu wpływają niekorzystnie na samopoczucie.

Zrezygnowałam z wynajmowania pomieszczeń w innym budynku i za zaoszczędzone pieniądze w każdej sali rozpraw założyliśmy telefon. Komputery połączyliśmy w sieć, dzięki czemu nie trzeba do każdego kupować drukarki i można przesyłać dokumenty drogą elektroniczną. Udało się nam namówić rozmaite instytucje - np. nadleśnictwo czy ZUS - żeby kierowały wnioski o ukaranie w formie elektronicznej. Tylko policja odmówiła z braku możliwości technicznych.

Większość tych zmian nie wymagała dodatkowych pieniędzy, tylko rozsądnego nimi gospodarowania.

not. es

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.