Czy uda się je wyciągnąć z niemieckich burdeli?

CBŚ rozbił gang handlarzy żywym towarem. Od wczoraj siedzą dwaj główni organizatorzy - polski naganiacz i działający w Niemczech sutener. Wywiezione przez nich dziewczyny nadal tkwią w niemieckich burdelach

Blisko 20 młodych kobiet z Pomorza, pochodzących w większości z biednych wiejskich rodzin, trafiło do nielegalnych domów publicznych w Bremie, Hamburgu i innych portowych miastach zachodnich Niemiec. Policje obu krajów próbują je odszukać - nie jest to łatwe: burdele działają w wynajętych mieszkaniach i co rusz zmieniają adresy.

Kobiety werbował "Mały" - bezrobotny mieszkaniec wsi pod Starogardem Gdańskim. Zaczepiał pod wiejskimi barami i sklepami itd. Z niektórymi znał się ze szkoły. Jedną z nich - osiemnastolatkę mającą czworo rodzeństwa i bezrobotnych rodziców - zaczepił nad jeziorem.

Mówił, że ma pracę "w rozrywce". Większość dziewcząt - jak sądzi policja - wiedziała, co je może czekać. Jechały dobrowolnie. Przed "eksportem" na Zachód "Mały" wysyłał je do fryzjera i solarium. Później robił rozbierane zdjęcia, tłumacząc, że wymagają tego pracodawcy. Jedną z dziewcząt wykorzystał przy tym seksualnie.

Zwerbowane opowiadały rodzicom, że wyjeżdżają zbierać grzyby albo szparagi. "Mały" pakował je do autokaru w Gdańsku i pilotował do Niemiec, gdzie jego kompani - polscy Niemcy pochodzący głównie z Kaszub i Kociewia - wypłacali po 500 euro od głowy plus zwrot kosztów upiększania i transportu.

Dziewczyny zarabiały ok. 3 tys. euro miesięcznie. Połowę zarobków odbierali sutenerzy. Gdy jednak z nich - 19-letnia Ania - zbuntowała się, została pobita. W końcu udało się jej - i kilku innym kobietom - uciec do Polski. Tu znalazł ją "Mały". Zażądał pieniędzy za "porzucenie pracy". Wysyłał SMS: "Przyjadą do ciebie chłopcy". Zaszantażował pokazaniem rodzinie na wsi rozbieranych zdjęć.

Ania oddała zarobione pieniądze, ale poszła na policję. CBŚ złapało "Małego". Przez niego policjanci dotarli do organizatorów biznesu w Niemczech.

W środę w pułapkę zastawioną w prywatnym mieszkaniu w Pruszczu Gdańskim wpadł sutener - czterdziestoletni absolwent zawodówki, oficjalnie biznesmen, znany po obu stronach granicy pod trzema nazwiskami Mariusz T.

Wczoraj sąd go aresztował. Prokuratura zarzuciła mu handel kobietami i stręczycielstwo (do 10 lat więzienia). "Mały" ma podobne zarzuty plus stosowanie gróźb karalnych.

W najbliższych dniach - jak nam powiedziano w gdańskim CBŚ - szykują się kolejne aresztowania sutenerów. Być może oni zdradzą na przesłuchaniach ostatnie adresy burdeli, co pozwoli policjantom na dotarcie do przetrzymywanych tam kobiet.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.