Enkawudzisci jako żołnierzyki dla dzieci

Figurki żołnierzy NKWD z formacji Smiersz wyprodukowane przez rosyjską firmę można kupić w sklepach modelarskich. Czy zbrodnicza formacja, która mordowała w Polsce żołnierzy AK, jest dobrą zabawką dla dzieci?

Napis na pudełku informuje, że zabawka zawiera figurki "żołnierzy NKWD z oddziałów antyterrorystycznych Smiersz" (skrót od "Śmierć szpiegom", tak jak wyglądali w sierpniu 1944. Na pudełku rysunek - w tle za grupą trzech żołnierzy z oficerem widać cywilów z podniesionymi rękami. W sierpniu 1944 r. Armia Czerwona działała przede wszystkim na terenie Polski, a Smiersz zajmował się aresztowaniami żołnierzy AK, których kłamliwie oskarżano o działalność terrorystyczną. Kontekst jest zatem dla Polaków bardzo przykry.

O rosyjskiej zabawce napisała "Gazeta Polska", tytułując artykuł: "Zabij sobie AK-owca". Wypowiadający się na łamach "GP" Jerzy Eisler z IPN stwierdził, że "to tak jakby wyprodukowano dla zabawy figurki Niemców likwidujących terrorystów w Oświęcimiu". Eisler przypomina, że Smiersz nie miał nic wspólnego z antyterroryzmem, sam za to stosował metody terrorystyczne - zamachy, zabójstwa, porwania.

Do zabawki dołączony jest opis po rosyjsku i angielsku, który pokazuje działania Smiersza w pozytywnym świetle, przekonując, że były to oddziały antyterrorystyczne w dzisiejszym rozumieniu tego słowa: "Popularny pogląd, że oddziały Smiersza powstały, by strzelać do wycofujących się własnych żołnierzy, jest wymysłem. Smiersz zajmował się wyłapywaniem dezerterów i podejrzanych elementów. W informacjach o tym, co robił Smiersz, jest więcej wymysłów niż prawdy. Np. że Smiersz miał za linią frontu władzę absolutną i mógł rozstrzelać każdego. To zupełnie nie tak. Nawet do aresztowania trzeba było mieć zgodę wojennego komisarza. Nierzadko żądania Smiersza spotykały się z odmową. Nie było też masowych represji" - przekonuje producent, rosyjska firma Alanger.

Właściciel sklepu na warszawskim Dworcu Centralnym, gdzie można kupić enkawudzistów, jest zmartwiony niepochlebnym artykułem. - To po prostu modelarstwo. Powinniśmy się raczej martwić, że na rynku nie ma figurek polskich partyzantów czy powstańców warszawskich. To wstyd.

Czy figurki funkcjonariuszy NKWD to właściwa zabawka dla - jak czytamy na pudełku - dzieci od lat trzech? Piotr Andrzejewski ze spółki IBG, która je sprowadza do Polski, nie widzi problemu: - To tylko figurka z plastiku, zresztą NKWD jest najchętniej kupowane na zachodzie Europy. Przyzwyczailiśmy się już, że wszystkie firmy na świecie robią figurki żołnierzy Wehrmachtu, a nawet Waffen SS.

Barbara Janiszewska z hurtowni modelarskiej Mortola przypomina, że również w tej branży obowiązują ograniczenia. Nie ma np. figurek gestapowców z trupimi główkami i swastykami. - Historia jest historią, ale w tym przypadku bym się zawahała i nie sprowadziła takich figurek. To w naszym kraju bolesny temat.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.