Dotarliśmy do firm windykacyjnych ścigających dłużników-polityków. Telefony, z których korzystają, są najczęściej zarejestrowane na ich biura poselskie.
- Kiedy ureguluje pan 5 tys. zł rachunku telefonicznego sprzed trzech lat - pytam Adama Słomkę, byłego posła i przewodniczącego KPN-Ojczyzna.
- Nigdy - odpowiada. - To nie ja nabiłem 5 tys. zł.
- A kto?
- Nie wiem. Coś słyszałem o zaległym rachunku w moim dawnym biurze poselskim, ale ten telefon został tam założony bez mojej zgody. To samowola moich współpracowników. Już się z nimi rozstałem.
- I co teraz?
- Niech ich ścigają!
Firma windykacyjna kupiła też dług (z 2001 r.) Konstantego Miodowicza, posła PO. Członek komisji śledczej ds. Orlenu zapewniał nas wczoraj, że spłaci zaległe 703 zł w ratach. - Jest w tym trochę mojej winy, choć główny odpowiedzialny to mój były asystent. No, ale dłużnikiem jestem ja, więc muszę sprawę załatwić - mówi Miodowicz.
Swojego asystenta obwinia też Mirosław Styczeń, były poseł AWS, a dziś członek władz krajowych PiS. Od trzech lat nie może zapłacić firmie PTK Centertel 755 zł rachunku. Sprawa jest już w sądzie. - Pozew jeszcze do mnie nie dotarł - mówi Styczeń. - Nie czekając na wyrok, ureguluję zadłużenie i będę wnioskował o umorzenie odsetek.
Pod groźbą sprawy sądowej ugiął się też Andrzej Lepper. Był dłużny ponad tysiąc złotych, które wydzwonił jeszcze w 1997 r. Po siedmiu latach słania monitów przez windykatora i skierowania "ostatecznego wezwania przedsądowego" szef Samoobrony spłacił dług w dwóch ratach. Mimo to trafił do bazy nieuczciwych klientów znanej wszystkim operatorom. Z kolei Piotr Smolana, dawny poseł Samoobrony (dziś PBL), członek komisji śledczej do spraw afery Rywina, zalega Telekomunikacji Polskiej 1,5 tys. zł.
- Dlaczego od dwóch lat nie zapłacił pan za telefon? - pytam Smolanę.
- A o jaki telefon chodzi?
- Z pańskiego biura poselskiego w Żywcu.
- ....to Heniek Zając i jego kolesie. Miałem tam biuro, kiedy jeszcze byłem w Samoobronie. Zając był szefem partii. Przychodził z kumplami i wydzwaniali.
- Dłużnikiem nie jest Heniek Zając, tylko pan.
- Dzwonię do Zająca i żądam wyjaśnień. Trzeba zapłacić, bo wstyd...
- Sprawa jest bulwersująca i nie chodzi tylko o to, że osoby zaufania publicznego ignorują prawo. Przecież posłowie dostają co miesiąc ok. 10 tys. zł na prowadzenie swoich biur, a więc z pieniędzy podatników powinni opłacać swoje rachunki. Jak widać, tego nie robią. Co roku składają oświadczenia z wydatkowania tych pieniędzy, jest tam rubryka "rachunki telefoniczne". Nie pamiętam, żeby ktokolwiek wpisał w niej niezapłacone kwoty.
not. mko