Jak sejmik świętokrzyski wyruszał na pomoc Ukrainie

Po żenującej dyskusji sejmik województwa świętokrzyskiego większością zaledwie jednego głosu przyjął apel w sprawie sytuacji na Ukrainie

Przedstawienie zaczął goszczący na obradach sesji sejmiku poseł PSL Leszek Bugaj. Chciał, aby w apelu znalazł się postulat do rady miejskiej Lwowa o zgodę na umieszczenie orłów polskich na Cmentarzu Łyczakowskim.

Wiceprzewodniczący sejmiku Ryszard Nagórny (PSL) miał wątpliwości: - Czy nie wtrącamy się w sprawy innego państwa - zastanawiał się. - Sejmik nie może podejmować tego typu apeli - poparła go radca prawny Urzędu Marszałkowskiego Ewa Kokowska.

Przewodniczący sejmiku Stefan Pastuszka (też z PSL) przestrzegał z kolei radnych, że Ukraina wschodnia to jeden z najbardziej newralgicznych punktów globu i może dojść do zbrojnego konfliktu. Do dyskusji włączył się Józef Bak z Samoobrony: - W ogóle nie powinniśmy się wtrącać - stwierdził. Dodał, że na Ukrainie zaangażowały się UW i PO, a "w tych partiach dominuje masoneria". Grzegorz Cepil (także z Samoobrony) protestował przeciw używaniu w apelu sformułowania "mieszkańcy województwa świętokrzyskiego z niepokojem obserwują sytuację na Ukrainie", bo nie było sondażu na ten temat. - To walka między dwoma oligarchami, jeden jest popierany przez Wschód, drugi przez Zachód - ocenił sytuację Andrzej Bednarski z LPR. - Jeżeli ktoś chce pomóc Ukrainie, to niech tam jedzie - radził z kolei Roman Cichoń z Samoobrony.

- Jest mi przykro jako radnemu, mieszkańcowi tego województwa i kraju - skomentował dyskusję Eugeniusz Cichoń, wiceprzewodniczący sejmiku z SLD, inicjator apelu. W rezultacie za apelem, który ma być skierowany do władz współpracującego ze Świętokrzyskiem obwodu winnickiego, było siedmiu radnych SLD i jeden z PO, przeciw siedmiu z Samoobrony. Pięciu z PSL i troje z LPR wstrzymało się od głosu.

Copyright © Agora SA