Byli pracownicy Biedronki dostają pieniądze

Zamiast głośnych procesów o odszkodowanie właściciel sklepów Biedronka woli ciche ugody. Już zaczął wypłacać byłym pracownikom część pieniędzy

Zatrudnieni kiedyś w sieci sklepów Biedronka wytaczają firmie procesy o odszkodowania za nadgodziny. W sądzie w Elblągu zapadł już pierwszy wyrok nakazujący portugalskiej spółce Jeronimo Martins (właściciel Biedronki) wypłatę 35 tys. zł jednej z pracownic. Stowarzyszenie Poszkodowanych przez Jeronimo Martins szacuje, że w sumie zobowiązania wobec pracowników wynoszą 125 mln zł.

Biedronka jest skłonna do cichego załatwienia tych spraw. "Gazeta" dotarła do mężczyzny, który zamiast dalej się procesować, zawarł ugodę.

- Moja sprawa ciągnęła się półtora roku. Domagałem się 44 tys. zł - mówi Marek. - Rodzina pilnie potrzebuje pieniędzy i dlatego zaproponowałem ugodę w zamian za 15 tys. zł. Od razu się zgodzili.

- To była inicjatywa tego pana - podkreśla mecenas Katarzyna Strugalska, która podpisała ugodę.

- To ewidentny dowód przyznania się do naruszenia prawa przez Jeronimo Martins - komentuje Lech Obara, olsztyński prawnik, który pomagał przygotować pozwy dla kilkudziesięciu byłych pracowników Biedronek. Twierdzi, że podobnych porozumień podpisano już w całym kraju kilka, ostatnio m.in. w Białymstoku. Ugoda daje firmie Jeronimo Martins możliwość obniżenia kwot, które musiałaby zapłacić po prawomocnych wyrokach.

Copyright © Agora SA