Na licytacji nie było chętnych na kościelne auta

Na licytację za długi wystawiono samochody arcybiskupa gdańskiego Tadeusza Gocłowskiego. Komornik na razie nic nie sprzedał - zabrakło chętnych

Wczorajsza licytacja to skutek finansowej afery kościelnego wydawnictwa Stella Maris, które zadłużyło gdańską Kurię na dziesiątki milionów złotych. W samo południe na parkingu niedaleko Katedry Oliwskiej pojawił się tłum dziennikarzy, komornik i zaledwie jeden potencjalny kupiec samochodu Maciej, student Politechniki Gdańskiej. Nie interesował go wożący na co dzień arcybiskupa citroën C5 z cenę wywoławczą 63,5 tys. zł. Nie interesował go też służący arcybiskupowi w podróżach poza Trójmiasto volkswagen passat z ceną wywoławczą 40,1 ty.s zł. Maciej chciał kupić należące do Stella Maris trzynastoletnie bmw 525 - cena wywoławcza 8,7 tys. zł. Rozmyślił się, gdy komornik chciał już sięgać po licytacyjny młotek.

- Nie chcę jednak tego auta - stwierdził Maciej, wyraźnie speszony skupionymi wokół dziennikarzami. - 280 tysięcy przebiegu, w wielu miejscach wychodzi korozja. Taka cena to nie jest wielka okazja, a zyskałbym wątpliwą sławę.

Do kupna był jeszcze furgon marki KIA za 16,7 tys. zł i pracująca w drukarni Stella Maris maszyna poligraficzna za 102 tys. zł. Także zabrakło chętnych.

- Myślę, że ludzie mogą czuć jakiś opór przed kupnem majątku służącego Kościołowi - przyznaje komornik Artur Zieliński, który miał zlicytować kurialne ruchomości na wniosek wierzyciela Kredyt Banku SA. w Warszawie.

Jednak decydująca była chyba stosunkowo wysoka cena. Wszystkie ruchomości poszły pod młotek za 75 proc. szacowanej wartości rynkowej. Najwcześniej za tydzień może dojść do ponownej licytacji i wówczas wszystko wystawione będzie za 50 proc. Ładny i zadbany passat arcybiskupa będzie do wzięcia za niecałe 30 tys. zł, citroën C5 - za trochę powyżej 40 tys. Pod młotek trafić ma też cały poligraficzny sprzęt Stella Maris, którego wartość idzie w miliony złotych. Wcześniej Kuria czterokrotnie nie dopuszczała do przeprowadzenia zapowiedzianych już licytacji - w ostatniej chwili znajdowała pieniądze i płaciła. Tym razem też próbowała.

- Propozycje ze strony dłużnika były zbyt ogólnikowe, nie pozwoliło to na wypracowanie rozwiązań umożliwiających odzyskanie należnych pieniędzy - poinformował "Gazetę" Kredyt Bank SA. - Należy dodać, że Archidiecezja zaprzestała płacenia zobowiązań.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.