Zatrzymanie ?Alexis polskiego węgla"

Próba wyłudzenia ministerialnych dotacji. Śląska policja zatrzymała Barbarę Kmiecik, szarą eminencję branży górniczej, która próbowała wyłudzić 700 tys. zł z dotacji rządowych na usuwanie szkód górniczych

Katowicka prokuratura złożyła w czwartek wniosek o jej aresztowanie.

Ministerstwo Gospodarki co roku przyznaje kilka-kilkanaście milionów złotych na likwidację szkód górniczych wyrządzonych przez kopalnie, które nie prowadzą już działalności wydobywczej.

Próbowała to wykorzystać Barbara Kmiecik, znana na Śląsku z handlu węglem bizneswoman, nazywana "Alexis polskiego węgla". Kmiecik kieruje Stowarzyszeniem "Nasz Dom", działającym na rzecz rozwoju Siemianowic. Łatwo zdobyła listę firm - zresztą jawną - którym dotacje resort już przyznał.

Na liście były Siemianowicka Spółdzielnia Mieszkaniowa i Tramwaje Śląskie. Barbara Kmiecik zgłosiła się do nich i zaoferowała załatwienie pieniędzy na likwidację szkód w zamian za część dotacji. Powoływała się przy tym na swoje kontakty w Ministerstwie Gospodarki. Nie wspominała jednak, że dotacje zostały już przyznane.

W październiku zeszłego roku "Gazeta" opisała, jak pomysłowa pośredniczka zażądała od Tramwajów Śląskich 500 tys. zł za "załatwienie" półtoramilionowej dotacji. - Czytam ustawy, mam rozum, mogłam zarobić - tłumaczyła nam wtedy. Interes jednak nie wypalił, bo szefowie firmy połapali się, że pieniądze już mają przyznane.

W podobny sposób Barbara Kmiecik podeszła spółdzielnię mieszkaniową. Obiecywała jej pół miliona złotych na zwrot kosztów naprawy osiedlowej sieci wodociągowej. Prowizja Kmieciek miała wynieść 197 tys. zł.

Potrzebująca pieniędzy spółdzielnia podpisała umowę w sprawie dotacji. - Ostatecznie Kmiecik nie udało się przejąć pieniędzy przeznaczonych dla spółdzielni, bo ministerstwo przekazało je bez pośredników - mówi oficer śląskiej policji.

Kmiecik napisała do wiceministra gospodarki Jacka Piechoty, by to jej Stowarzyszenie "Nasz Dom" było jedynym dysponentem dotacji na szkody górnicze w Siemianowicach. Poparła ją śląska posłanka SLD Barbara Blida, która wysłała w tej sprawie list do Piechoty.

Śląska policja przesłuchała pracowników ministerstwa. Zeznali, że Kmiecik namawiała ich do przekazania pieniędzy z dotacji, powołując się na znajomości wśród polityków. Wymieniała Blidę, o której mówiła per "Basia", "Jacka", czyli wiceministra Piechotę, oraz posła SLD Andrzeja Szarawarskiego.

- Gdy ktoś się na mnie powołuje, z gruntu jest podejrzany i powinien być przedmiotem badania - powiedział nam minister Piechota.

Blida z kolei tłumaczy się, że pisała do Piechoty dla dobra rodzinnego miasta: - Nie wiedziałam, że ktoś załatwia przy tej okazji swoje interesy. Co do oceny postępowania pani Barbary, proszę nie kazać mi oceniać kogoś, kogo znam od dłuższego czasu.

Ostatecznie dotacje z ministerstwa nie trafiły do Tramwajów, bo syndyk dawnej kopalni "Siemianowice" uznał, że w mieście są pilniejsze potrzeby.

Kiedy prokuratura złożyła wniosek o aresztowanie Barbary Kmiecik, kobieta stwierdziła, że leczyła się psychiatrycznie, więc nie może trafić do więzienia. Biegli, którzy ją zbadali, uznali jednak, że nic jej nie dolega. Barbarze Kmiecik grozi do 10 lat więzienia.

Policja zatrzymała wczoraj jej najbliższego współpracownika, który w rozmowach w sprawie dotacji chwalił się, że "ma na pasku" pracownika ministerstwa, który o nich decyduje. - Chcemy się dowiedzieć, kogo miał na myśli - mówi jeden z funkcjonariuszy.

Baronowa polskiego górnictwa

Barbara Kmiecik, córka górnika z Katowic, zaczynała jako 19-latka w śląskiej Centrali Spółdzielni Rolniczych, gdzie spisywała zapotrzebowanie spółdzielni z całego kraju na widły, grabie i sznurek do snopowiązałek. Ale ambicje zawsze miała większe. W 1985 r. była już kobietą interesu. Prowadziła jedną z największych firm budowlanych na Śląsku.

Postanowiła spróbować sił w górnictwie. Dobrze jej poszło w handlu węglem. W 1996 r. tygodnik "Wprost" umieścił Barbarę Kmiecik na 74 miejscu wśród najbogatszych Polaków.

Znała wszystkich węglowych baronów. Była w dobrych stosunkach z politykami prawicy i lewicy. Przechwalała się, że jej mercedesem jeździ posłanka SLD Barbara Blida (samochód ukradziono, gdy posłanka jechała nim z Warszawy na Śląsk, do dziś go nie odnaleziono). Opowiadała też, że program reformy górnictwa przygotowany przez Janusza Steinhoffa dla AWS przed wyborami w 1997 r. opracowano za jej pieniądze. Że w katowickiej kurii zawsze są dla niej otwarte drzwi. Że częstymi gośćmi jej biura było dwóch posłów lewicy, którzy pobierali od niej regularne wynagrodzenie.

Na ścianach swojego biura miała fotografie z Aleksandrem Kwaśniewskim i Marianem Krzaklewskim. Finansowała kampanię wyborczą jednego i drugiego. - Jeśli zacznie mówić, to kłopoty może mieć połowa ludzi znanych z pierwszych stron gazet - opowiada nasz informator.

Był czas, gdy dyktowała warunki kopalniom, od których kupowała miliony ton węgla z dużymi, korzystnymi dla niej upustami. W końcu szefowie spółek węglowych solidarnie odmówili jej dostarczenia wcześniej zakontraktowanego węgla. Kmiecik, żeby wywiązać się z podpisanych przez siebie umów, musiała kupić węgiel po dużo wyższych niż wcześniej cenach. Została bez grosza. Ostatnio odwiedzała dawnych znajomych i próbowała pożyczyć po kilka tysięcy złotych. Większość odmawiała.

Copyright © Agora SA