W piątek przeczytane: ksiądz Maliński o kontaktach z SB

"Trzeba było z nimi rozmawiać, bo to też ludzie", Ks. Mieczysław Maliński rozmawia z samym sobą o kontaktach ze Służbą Bezpieczeństwa i przedstawicielami władz PRL, "Dziennik Polski"

- Zaczęło się to tak, że kiedyś wezwał mnie ks. kard. Wojtyła i polecił, żebym poszedł do Referatu ds. Religii przy Urzędzie Wojewódzkim z pismem od niego i poprosił o zezwolenie na budowę kilku (...) kościołów. Pamiętam nazwisko kierownika tego wydziału, to był niejaki pan Król. Rozmawialiśmy długo, w końcu oświadczył mi, że ks. kardynał otrzyma to pozwolenie, pod warunkiem że przyjdzie osobiście i poprosi. Przekazałem te informacje kardynałowi. Ten z kolei mi wyjaśnił, że nie pójdzie, ponieważ zostało ustalone wspólnie z kardynałem Wyszyńskim, że oni jako kardynałowie mają mieć osobisty kontakt wyłącznie z władzami centralnymi. Wtedy powiedziałem mu mniej więcej tyle, że trzeba rozmawiać z nimi, bo to też ludzie. Usłyszałem odpowiedź: "To możesz, ale ja nie". (...)

Przy okazji starań o wyjazd za granicę i przy okazji powrotu do kraju obowiązywała rozmowa z urzędnikiem ds. paszportowych. Rozmawiałem z człowiekiem w urzędzie paszportowym świadomy tego, że to pracownik SB. Świadomy równocześnie i tego, że za niego też jestem odpowiedzialny. Traktowałem każdego z szacunkiem, niezależnie od tego, czy mi się podobał, czy nie.

Czy Ksiądz Kardynał wiedział o tych rozmowach?

- Oczywiście.

Tak samo było, gdy ks. kard. Wojtyła został wybrany na Papieża?

- Moje wyjazdy nasiliły się w związku z pielgrzymkami Papieża po Europie i po świecie (...). Uważałem za swój przyjacielski obowiązek, ażeby uczestniczyć możliwie w każdej pielgrzymce. Wracałem pełen zachwytu podziwu i entuzjazmu dla mądrości naszego Papieża, który głosi prawdę o godności każdego człowieka, braterstwie ludzi ponad granicami państw. (...) I o tym mówiłem również esbekom. (...) Powtarzałem tylko to, co mówiłem w kościele na kazaniach, wykładach, odczytach, spotkaniach ze studentami.

Czy podpisywał Ksiądz jakąś deklarację o współpracy z SB albo otrzymywał od nich jakieś pieniądze?

- O żadnym podpisywaniu deklaracji ani o jakichś pieniądzach nie było mowy. (...)

Czy Papież wiedział o tych rozmowach księdza?

- Wiedział. Znaliśmy się na wylot. Nie trzeba było dużo słów. On zresztą wiedział, że ja ze wszystkimi rozmawiam, że to jest mój księżowski styl życia. (...) Uważałem wtedy, że jestem księdzem nie tylko dla tych, którzy przychodzą do mojego kościoła czy do kościoła w ogóle, ale dla wszystkich i zawsze (...) były również autentyczne przyjaźnie z partyjnymi.

Chociażby byli współpracownikami SB?

- Tego nie byłem pewien, czy wszyscy moi partyjniacy byli współpracownikami SB, ale i tak bym ich nie opuścił. (...)

Czy Ksiądz nie myślał, że kiedyś to wszystko wyjdzie na jaw?

- Oczywiście, że tak. I wiedziałem nie tylko, że kiedyś to wyjdzie, ale że już wychodzi, bo tu tajemnic nie ma. Byłem tego świadomy, że ta moja droga to skazanie siebie na straty. Ale przecież nie po to zostałem księdzem, żeby robić karierę. Jezus też rozmawiał z celnikami, a nawet był nazywany przyjacielem celników i grzeszników. Dlaczego ja miałbym się bronić, żeby mnie nie nazywano przyjacielem partyjnych?

Copyright © Agora SA