O jakie kwoty toczy się gra? Z raportu NIK wynika, że tylko w latach 2002-03 sądy w całym kraju orzekły około 30 mln zł nawiązek i tzw. świadczeń pieniężnych od sprawców wypadków drogowych i pijanych kierowców. Pieniądze szły do różnych fundacji i stowarzyszeń wedle widzimisię sędziów. Oszuści od razu zorientowali się, że to prosty pomysł na lewy biznes. We Wrocławiu powstała Fundacja na rzecz Dzieci Poszkodowanych w Wypadkach Samochodowych "Help". W 2002 r. na jej konto trafiała co trzecia nawiązka zasądzona w okręgu wrocławskim. Szefowie tej fundacji, zamiast pomagać dzieciom, które ucierpiały w wypadkach, zdefraudowali ponad 3 mln zł. Ich proces właśnie się toczy. Fundację wymyślili, nudząc się w więzieniu.
Od wczoraj sądy nie muszą, a tylko mogą orzekać nawiązki i świadczenia od pijanych kierowców i sprawców wypadków drogowych. Do zmiany przepisów przyczyniła się afera Helpu. Ci sędziowie, którzy uznają, że nawiązka jest konieczna, mogą ją dać, ale wybierając organizację z wykazu Ministerstwa Sprawiedliwości. Na liście, która właśnie dotarła do sądów w całej Polsce, jest 68 organizacji, m.in. fundacje, stowarzyszenia pomocy ofiarom wypadków, szpitale i przychodnie. Blisko połowa z nich może ściągnąć pieniądze od pijanych kierowców i sprawców wypadków, bo jako cel działalności zadeklarowały pomoc poszkodowanym w wypadkach komunikacyjnych. Pozostałe organizacje z listy dostaną pieniądze od sprawców przestępstw przeciwko zdrowiu lub życiu lub ochronie środowiska.
Nowe przepisy miały być zaporą dla cwaniaków i oszustów. Ale nie są. Ministerstwo nie sprawdza, czy starający się o wpis na listę byli karani albo czy prowadzone są przeciwko nim śledztwa.
- Rzeczywiście należałoby lepiej zweryfikować te instytucje przed wpisem - przyznaje sędzia Beata Wilkołek z ministerstwa. - Przepisy każą starającemu się przedstawić odpis z Krajowego Rejestru Sądowego i statut organizacji. Opierając się na tych danych, sprawdzaliśmy sytuację finansową wnioskodawców. Wolelibyśmy, żeby nakładały ostrzejsze rygory.
Na liście znaleźliśmy fundację ze Śląska, która jako adres podała numer skrzynki pocztowej. W innej (Małopolska) działa tylko sekretarka. O kilku nie ma dotąd żadnej wzmianki w internecie. Tymczasem w ministerstwie dowiadujemy się, że część organizacji z listy żyje tylko z tych sądowych pieniędzy, nie ma innych dochodów.
- Ograniczono liczbę organizacji, ale ich nie zweryfikowano. O połowie z nich nic nie słyszałem. Myślę, że ministerstwo też nic nie wie o ich działalności, bo tego nie weryfikowało. Myślę, że to będzie sprzyjało kolejnym aferom - obawia się Janusz Popiel ze Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach "Alter Ego". W ostatnich dwóch latach zasądzono na rzecz Stowarzyszenia ok. 3,5 mln zł.
Weryfikacja odbędzie się dopiero za rok. Bo nowe przepisy nakazują obowiązek corocznego rozliczania się z otrzymanych pieniędzy. Jaka jest sankcja, gdy pieniądze nie pójdą do potrzebujących pomocy? - Wykreślenie z rejestru, a gdyby wiązało się to z działalnością przestępczą - myślę, że wkroczy prokurator - mówi sędzia Wilkołek z Ministerstwa Sprawiedliwości.
Ale pytań jest więcej - nowe przepisy nie są jasne i nie wiadomo, czy np. wypłacanie pensji członkom zarządu fundacji, czy stowarzyszenia, opłacenie szkoleń dla wolontariuszy, adwokata dla poszkodowanego z pieniędzy pochodzących z nawiązek i świadczeń można traktować jako bezpośrednią pomoc poszkodowanym. - Dostajemy bardzo dużo takich pytań, dyskutujemy, wyjaśniamy to w departamencie prawno-legislacyjnym - przyznaje sędzia Wilkołek.
Efekt może być taki, że sędziowie niechętnie korzystać będą ze stosowania dodatkowej finansowej kary dla sprawców wypadków. - Na pewno - potwierdza sędzia Wilkołek. - Zamiast pomóc w walce z plagą pijanych kierowców, te przepisy spowodują, że znów jedynym efektem procesów będą kary w zawieszeniu - przypuszcza Janusz Popiel z Alter Ego.