Politycy, dajcie kasę!

Kilkutysięczna manifestacja OPZZ w Warszawie. Tłum był agresywny, ale do rozruchów w stolicy nie doszło

Ponad sto autokarów przybyło wczoraj do Warszawy. Najwięcej ze Śląska. Przyjechali nie tylko górnicy z OPZZ, ale i związkowcy z radykalnego Sierpnia '80.

Czego domagają się związki? Przede wszystkim: podwyższenia płacy minimalnej (projekt jest w Sejmie); ustawy o emeryturach pomostowych obejmujących jak najwięcej grup zawodowych (rząd chce zawęzić krąg uprawnionych); ponadpięcioprocentowej podwyżki wynagrodzeń.

Szef OPZZ Jan Guz pod Sejmem: - Co posłowie robili przez cztery lata? Czy pracują nad ustawą o minimalnym wynagrodzeniu?

Tłum: - Zło-dzie-je!

Guz: - Dlaczego przez sześć lat nie uchwalili ustawy o emeryturach pomostowych?

Tłum: - Zło-dzie-je!

Guz: - Dlaczego zmienili kodeks pracy? [uchwalone w 2002 r. niekorzystne dla pracowników zmiany w kodeksie były efektem porozumienia zawartego przez OPZZ i prywatnych pracodawców - red.].

Tłum: - Zło-dzie-je!

Na trybunę z przywódcami manifestacji weszli liderzy SLD i SdPl. Anna Bańkowska (SdPl) tłumaczy, że złość na jej ugrupowanie jest nieuprawniona, ale tłum ją zagłusza. Grupa górników pod trybuną atakuje Krzysztofa Janika (SLD). - Janik, wyp...laj z trybuny. Teraz żeś przyszoł do roboli?

Niezmieszany Janik zostaje. Gdy tłum rusza spod Sejmu, poklepuje się po ramieniu ze związkowcami OPZZ i Danielem Podrzyckim, szefem nacjonalistycznego "Sierpnia'80".

Związkowcy obrzucają Sejm petardami, papierem toaletowym i gumiakami. Po chwili demonstracja maszeruje w stronę kancelarii premiera. Wodzirej z mikrofonem apeluje, by nie rzucać śrubami w policję. - Idziemy przeciwko tym, którzy nie uchwalają potrzebnych ustaw. Wśród nich szukajcie wrogów. To także ci, którzy dorabiają się miliardów dolarów. Nazywajmy ich złodziejami!

Pod kancelarią to samo. Największy posłuch ma Wacław Czerkawski ze Związku Zawodowego Górników. - Politycy w ch... grają, ludzie głodem przymierają - skanduje. Tłum podchwytuje.

Do manifestantów wychodzi wicepremier Izabela Jaruga-Nowacka. Obiecuje, że rząd raz jeszcze przemyśli projekt ustawy o emeryturach pomostowych i opracuje nowe zasady podwyższania płacy minimalnej. - Losy ludzi ubogich są rządowi bliskie - deklaruje. W odpowiedzi - śmiech i gwizdy.

Ostatni przystanek to Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych "Lewiatan". To ewenement, bo związki jeszcze nie demonstrowały pod organizacją pracodawców. Ale Lewiatan podpadł, bo jako jedyny nie zgodził się w Komisji Trójstronnej na 5,14 proc. wskaźnika wzrostu wynagrodzeń (płace wzrosną więc o 4,5 proc.).

- Pracodawcy korumpują rząd i parlament. Popatrzmy na ich konta. Nic nie dają na nowe miejsca pracy - szczuje spiker.

Do demonstrantów wychodzi wiceszef Lewiatana Wojciech Błaszczyk. Tłumaczy, że cały spór o wzrost wynagrodzeń dotyczy średnio 15 zł na pracownika. - Wzrost wynagrodzeń nie prowadzi do nowych miejsc pracy - próbuje przekonywać.

- Te argumenty są dla nas niezrozumiałe - kwituje Guz.

Błaszczyk z trudem przebija się przez hałas. - Bochniarz do garów - krzyczą demonstranci [Henryka Bochniarz to szefowa Lewiatana]. A potem: - Zło-dzie-je!

Błaszczyk: - Nie obwiniajcie nas za całe zło tego świata.

Głos z tłumu: - A kogo?

Copyright © Agora SA