Pierwsza rocznica śmierci Jacka Kuronia

Wczoraj, w pierwszą rocznicę śmierci, przy grobie Jacka Kuronia spotkali się jego przyjaciele z dawnej Unii Wolności, z drużyn harcerskich Walterowców.

Oficjalne uroczystości miały miejsce przed Ministerstwem Pracy, gdzie odsłonięto tablicę pamiątkową z podziękowaniami od jego współpracowników. Wysłuchaliśmy jednej z pierwszych "Dobranocek" Kuronia, które wygłaszał, gdy był ministrem. Przedstawiał w jasnych, zrozumiałych słowach zasady polityki społecznej, ale zapalał się, gdy mówił o tym, co należy robić poza rządem i o założonej przez siebie Fundacji Pomocy Społecznej SOS.

Obchody rocznicy śmierci Jacka rozpoczęły się w zeszłą sobotę w Warszawie przedstawieniem odegranym przez młodzież z sejneńskiego ośrodka "Pogranicze", które opowiadały i wyśpiewywały historię ich wielokulturowego miasteczka, którego makietę wcześniej same ulepiły z gliny.

W niedzielę organizatorzy obchodów - studenci założonego przez Jacka Kuronia Uniwersytetu w Teremiskach, gdzie na roczne kursy przyjeżdża młodzież ze środowisk wykluczonych - pięknym chórem odśpiewali przy grobie Jacka na Powązkach jego ulubione piosenki, "Czarną kałynę", "Sadźmy, przyjacielu, róże", "Rzekę". Przyjechały też dzieci ze szkoły w Łodzi i pensjonariusze domu pomocy w Wyszogrodzie, jedni i drudzy mają go za patrona.

Modlitwy odmawiał przyjaciel Jacka, ksiądz Roman Indrzejczyk, przedstawiciele gmin muzułmańskiej i żydowskiej, buddyści, prawosławni. - Modlenie się, by Jacek dostał się do raju, jest wyważaniem otwartych drzwi - zauważył Konstanty Gebert po odmówieniu El male rachanim.

Jan Gebert, student, przedstawiciel "Wolnej Ukrainy", mówił do Jacka: - Najważniejsze, co się w tym roku wydarzyło to to, na co czekałeś całe życie. W tygodniach, kiedy to się działo, mocno czuliśmy Twoją obecność i na Twoim brzozowym krzyżu zawiesiliśmy pomarańczowy szalik. Teraz ze studentami ukraińskimi jedziemy na Białoruś i za rok opowiem Ci, co nam się udało.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.