Nikt nie zniszczył plakatów przedstawiających zmasakrowane płody. Nie było też urzędowego nakazu likwidacji wystawy. W południe kilkanaście niezabezpieczonych plansz porwał wiatr i rzucał nimi po jezdni i chodniku.
- Tablice, jedna po drugiej spadły z rusztowania i frunęły na chodnik - relacjonuje Barbara Pięta z pobliskiej budki z rajstopami.
- Ludzie musieli przed nimi uciekać - dodaje barman z sąsiedniego ogródka piwnego.
Na szczęście nikomu nic się nie stało. Zabezpieczenie wystawy i dopilnowanie jej należytego stanu technicznego było obowiązkiem organizatora. Policjanci analizują przyczyny wypadku. - Jeśli ocenimy, że organizator nie dopełnił swoich obowiązków, będzie musiał odpowiedzieć adekwatnie do stworzonego zagrożenia - informuje aspirant Katarzyna Zdanowska z Miejskiej Komendy Policji.
Łukasz Wróbel, organizator wystawy konsekwentnie odmawia komentarzy i informacji na temat swojego przedsięwzięcia.