Uczniowie zwalniają nauczyciela

Gimnazjaliści z Solca Kujawskiego nagrali na telefonie komórkowym film, na którym widać, jak nauczyciel szarpie jednego z nich. Choć wszystko wskazuje na to, że była to uczniowska prowokacja, pedagog stracił pracę

Film trwa kilkanaście sekund. Lekcja chemii, wyraźnie rozbawiona III klasa gimnazjum. Nauczyciel Mariusz Zamorowski podchodzi do ucznia Huberta K., bierze go za ramię, stanowczym ruchem podnosi i lekko popycha przed siebie. Hubert parska śmiechem, jego rówieśnicy również. Są nienaturalni, jakby mieli świadomość, że ktoś wszystko nagrywa.

Dwie wersje

Zamorowski w soleckim gimnazjum pracował od trzech lat. Uczniowie chętnie o nim mówią, ale nie pod nazwiskiem.

Katarzyna: - Wymagający, dlatego nielubiany. Nie pozwolił, żeby chuligani weszli mu na głowę. Kiedy tylko zaczynali popisy, natychmiast reagował. Jak mu puściły nerwy, to szarpnął i zaprowadził do wychowawcy, ale nie robił krzywdy. Znał granice.

Tomasz: - Najgorszy nauczyciel w szkole. Wyzwał nas od debili. Bić, nie bił, bo byśmy sobie nie pozwolili. Ale do szarpania się zabierał. Dobrze, że go chłopaki załatwili. Uczeń w szkole powinien być nietykalny.

Ósma godzina lekcyjna w środę 11 stycznia, wersja zdarzeń według nauczyciela:

- Byłem zdenerwowany. W kantorku rozmawiałem z matką ucznia, klasa miała do mojego powrotu pracować sama. Niestety, jedyne co robili, to hałasowali. Kilka razy ich uspokajałem, bez skutku. Wróciłem do klasy, wszyscy wstali, z wyjątkiem Huberta. To trudny uczeń, już wcześniej miałem z nim problemy. Zgłaszałem to wychowawczyni, bez reakcji. Hubert siedział rozkraczony i zamiast wstać, jak wszyscy - śmiał mi się prosto w twarz. W końcu nie wytrzymałem. Podszedłem do niego i wyciągnąłem z ławki. Użyłem siły, bo chciałem zaprowadzić go do wychowawcy. Nie zrobiło to na Hubercie żadnego wrażenia. Dalej się śmiał.

Wersja zdarzeń według Huberta (opowiada matka, dyrekcja szkoły zakazała synowi rozmów z dziennikarzami):

- Hubert nie jest aniołkiem, ale to nie powód, żeby tak z nim postępować. Pan Zamorowski od zawsze używał siły wobec uczniów, a ostatnio w ogóle stracił kontrolę nad sobą. Praktycznie nie było lekcji, żeby kogoś nie naruszył. Syna szarpał bez powodu. Coś mu nie poszło, na kimś musiał się wyładować.

Uwaga: uczeń z komórką

Po lekcji uczniowie pokazali film z komórki dyrektorce szkoły Hannie Elszyn.

- Kiedy zobaczyłam, jak szarpie chłopaka, uznałam, że nie może dłużej u nas pracować - opowiada. - Zadzwoniłam do kuratorium, żeby się poradzić, jak technicznie zakończyć z nim współpracę. Szkoła zwolniła go w trybie natychmiastowym.

- Doprowadziła pani do konfrontacji?

- Nie.

- Spytała nauczyciela o jego wersję wydarzeń?

- Wystarczył film. Już wcześniej docierały do mnie sygnały o tym, że obrażał uczniów.

Zamorowski : - To sąd kapturowy. Padłem ofiarą nagonki. W ten sposób uczniowie mogą załatwić każdego nauczyciela w Polsce. Przecież ten film to kilkanaście sekund. Chyba trochę za mało, żeby zniszczyć dorobek całego mojego życia. Nie chciałem dopuścić do takich wydarzeń jak w toruńskiej budowlance. Wszyscy pamiętamy, jak skończyła się tam uległość nauczyciela [uczniowie zakładali mu na głowę śmietnik, lżyli go i nagrali to kamerą, opisaliśmy to w "GW", pokazała telewizja TVN - red.].

- Bardzo się cieszę, że pan Zamorowski wyleciał - mówi matka Huberta K. - Jak go znam, będzie się mścił. Dlatego złożyłam wniosek, żeby dyrekcja zmieniła w klasie mojego syna nauczycielkę matematyki, jego żonę.

Emilia Zamorowska: - W pokoju nauczycielskim już się mówi, że też zostałam nagrana przez uczniów. Na filmie widać, jak przez kilkanaście sekund nic nie robię.

W soleckim gimnazjum tworzy się ruch poparcia Zamorowskiego. Kilkudziesięciu uczniów zbiera podpisy pod apelem do dyrektorki o przywrócenie chemika do pracy. Mają wsparcie części nauczycieli. Apel chcą przesłać premierowi i sejmowej komisji edukacji, nauki i młodzieży.

- Trudno znaleźć jakieś argumenty na usprawiedliwienie nauczyciela - mówi posłanka Krystyna Szumilas, szefowa komisji. - Nie powinien dać się sprowokować. Jeśli już do tego doszło, to dyrekcja musi podjąć decyzje dyscyplinarne. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby kara sięgnęła tylko nauczyciela. Konsekwencje powinni ponieść również autorzy prowokacji.

Czy dyrekcja szkoły postąpiła słusznie zwalniając nauczyciela?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.