Polityczna huśtawka: raz koalicja, raz wybory

Wszyscy są już prawie pewni, że PiS podjął decyzję o wcześniejszych wyborach - mówił wczoraj lider PO Donald Tusk. Według niego bracia Kaczyńscy znają nawet ich termin - 26 marca.

Swoją wiedzą podzielił się z mediami po południu. Wkrótce wszyscy się rzucili na najnowszy sondaż TNS OBOP: Platforma - 27 proc. głosów, PiS - 26 proc. Partia Tuska po raz pierwszy od wyborów wyprzedziła partię Jarosława Kaczyńskiego. - Ten wynik cieszy. Ale też cieszy tendencja, pniemy się w górę - komentował poseł PO Rafał Grupiński. - To smutne - usłyszeliśmy od wiceprzewodniczącego klubu PiS Tadeusza Cymańskiego. - Wygląda na to, że wynik wyborów to wielka niewiadoma. Możemy mieć od 50 do 15 proc.

Bez nagrania nie ma zaufania

PiS na nowo musi przemyśleć, czy skrócenie kadencji jest najlepszym sposobem na wyjście z kryzysu. Podczas niedawnej Rady Politycznej partii głosy były pół na pół. OBOP wzmocnił PiS-owskich przeciwników wyborów. - Wśród szeregowych posłów Kaczyńskiego obawa przed kampanią nie jest mniejsza niż w innych klubach. Przychodzą do nas i mówią: "No zgódźcie się już na koalicję rządową" - opowiada poseł Platformy. A jej senator Stefan Niesiołowski dodaje: "Jeden z bardziej znanych parlamentarzystów PiS prosił mnie o przekazanie dalej informacji "jesteśmy gotowi poprzeć kandydatów PO do KRRiT i usiąść do rozmów o wspólnym rządzie". Tego samego dnia PiS głosował w komisji przeciw rekomendacji dla kandydata Samoobrony.

Ale sam Jarosław Kaczyński fajki pokoju nie zapala. Powtarza, że brak wspólnego rządu to w 100 proc. wina PO. W ostatnim "Przekroju" ujawnił nawet, że niedawna rozmowa Lecha Kaczyńskiego z Tuskiem została nagrana "bo prezydent nie chciał później usłyszeć, że mówił co innego, niż mówił".

Z tej plątaniny sprzecznych wypowiedzi i przecieków wciąż trudno wywróżyć przyszłość. Politycy PO, z którymi rozmawialiśmy, dawali jasno do zrozumienia, że wzajemna niechęć jest zbyt silna, by koalicja mogła powstać. - Musi być minimum zaufania, a między nami go nie ma - mówi jeden z nich. Donald Tusk zamierza na kilka dni wyjechać na narty.

Adopcja czy werbunek

Tymczasem PiS-owcy mają kolejny pomysł. Próbują wyłuskiwać posłów z różnych klubów. Na stronie obok piszemy o nieudanym "werbunku" opolskiego posła PO Ryszarda Knosala. Na konferencji prasowej Grupiński przekonywał, że to w dużej mierze oddolna inicjatywa parlamentarzystów PiS, pragnących uciułać sejmową większość i zniechęcić Kaczyńskiego do wyborów.

Ale posłów Platformy zaprasza także szef klubu PiS Przemysław Gosiewski. Wygląda więc na to, że "adopcja" (określenie Cymańskiego) ma poparcie samego Kaczyńskiego. Chce on wzmocnić klub PiS, a potem być może stworzyć koalicję z LPR i PSL. Rząd z Lepperem Kaczyński już oficjalnie wykluczył. "Polski nie stać na koalicję z udziałem Samoobrony. Oznaczałaby ona, że głównym problemem Polski, także w jej relacjach międzynarodowych, jest skład polskiego rządu" - oświadczył w ostatnim "Przekroju".

Parlamentarnej umowie z Lepperem nie mówi jednak "nie". Dziś o pakcie stabilizacyjnym PiS znów będzie rozmawiał z Samoobroną, LPR i PSL, nie przerywając przygotowań do wyborów.

We dwóch nie utoniemy

Roman Giertych i Lepper szukają tymczasem sposobów na polityczne przeżycie. Najbardziej pomysłowy jest Giertych. Dwa dni temu zaproponował PiS porozumienie konstytucyjne. Zamierzał przekonać Kaczyńskiego, że Liga jest mu potrzebna. I nie powinien jej usuwać z Sejmu za pomocą wyborów. Wczoraj LPR i Samoobrona ogłosiły swój plan na wybory: pójdą do nich razem, stworzą wspólne listy Senatu i może do Sejmu, przekroczą wyborczy próg.

- To przestroga dla tych, którzy myślą, że wyniki są już pewne - powiedział Giertych. I LPR, i Samoobrona skarżyły się, że PiS nie docenia ich starań. - Bez naszych głosów nie byłoby rządu Marcinkiewicza, marszałka Marka Jurka, budżetu, ustawy o KRRiT - wyliczał Giertych. - Nie będziemy na kolanach robić tego, co chce PiS - wtóruje mu Lepper. - Musimy dać alternatywę zawiedzionemu elektoratowi PiS. Sama Liga jej nie stworzy, sama Samoobrona też nie - tłumaczył "Gazecie" Giertych.

Posłowie LPR nieoficjalnie przyznają, że koalicja z Lepperem nie do końca im się podoba. Ale też szukają plusów takiego układu: - Oni są silniejsi na wsi, my możemy wziąć głosy w miastach. Oni wypadają lepiej w Zachodniopomorskiem i na Lubelszczyźnie, my na Podkarpaciu i w Małopolsce - wyliczają.

Liderzy PiS nie bardzo taką konkurencją się przejęli.