Tym zaskakującym odkryciem Kaczyński podzielił się w środę ze słuchaczami stacji o. Rydzyka. Szef PiS ocenił, że podczas debaty o komisji ds. banków Donald Tusk "wygłosił niesłychanie agresywne, prymitywne przemówienie". Dostało się i "Gazecie".
- Pani Łuczywo pisze, że Donald Tusk w końcu powiedział to, co powinien powiedzieć - cytował Kaczyński. - Nasza diagnoza została potwierdzona: mamy do czynienia z szybko budowanym sojuszem sił lewicowych, znów siły wywodzące się z Komunistycznej Partii Polski, bo takie reprezentuje pani Łuczywo, są na pierwszej linii. To one znów dyrygują, tym razem PO.
Kaczyński dodał, że zarzut Tuska, że PiS chce kontrolować wszystkich i wszystko, jest "wzięty prosto z arsenału stalinowskiego i goebbelsowskiego". - Przecież w Polsce władza wykonawcza kontroluje w ogóle niewiele i mamy ograniczenia z obowiązującego prawa - tłumaczył.
- Próbuje się wmówić Polakom, że jest zagrożenie dla demokracji, chociaż w gruncie rzeczy jest tylko zagrożenie dla układu, który jest całkowicie antydemokratyczny - ciągnął Kaczyński. - Sytuacja, mówiąc najkrócej, jest taka: układ, towarzystwo - różnie można to nazwać - ci, którzy przez te kilkanaście lat rozdawali karty w Polsce, nie pogodzili się z wynikiem wyborów. I teraz za każdą cenę, każdą metodą chcą doprowadzić do zmian skutków wyborów.
Prezes PiS oznajmił, że opisanemu przez niego układowi trzeba zadać jeszcze jedną klęskę - klęskę wyborczą.