Gwa³ciciele w domu dziecka w K³obucku

Starsi wychowankowie co najmniej od sierpnia molestowali i gwa³cili m³odszych kolegów

Sprawę odkryła wychowawczyni Żaneta Sikora. W poniedziałek rano pracownica, która dyżurowała przy dzieciach w nocy, powiedziała jej, że 13-letni wychowanek spał w sali telewizyjnej, a nie w swoim pokoju.

- Poszłam do chłopca i zaczęłam pytać dlaczego. Czy ktoś mu dokuczał? Do głowy mi nie przyszło, że sprawa może dotyczyć molestowania - opowiada Sikora. Chłopak nie chciał mówić, ale w końcu przyznał się jej, że trzy dni wcześniej w nocy do jego łóżka przyszedł 15-letni Artur. - Natychmiast pobiegłam do pedagoga i wezwaliśmy policjê.

Wkrótce do wychowawców zaczęły się zgłaszać kolejne dzieci - w sumie kilkunastu chłopców w wieku od 6 do 13 lat. Opowiadali, że krzywdził ich nie tylko Artur, ale też 14-letni Sylwek i 17-letni Patryk.

We wtorek sąd tymczasowo aresztował najstarszego sprawcę. Patryk odpowie przed sądem jak dorosły. Chłopak nie zna swoich biologicznych rodziców. Do siódmego roku życia przebywał w kłobuckim domu dziecka. Potem trafił do rodziny zastępczej. Przed rokiem na własną prośbę wrócił do Kłobucka. - Nieustannie sprawiał kłopoty wychowawcze zarówno rodzinie zastępczej, jak i nam - przyznaje Mariusz Pyrkosz, pedagog z domu dziecka. - Nie chodził do szkoły, pił alkohol. Otoczyliśmy go specjalną opieką jako osobę pokrzywdzoną przez los, a tymczasem to on okazał się oprawcą.

Patryk przesłuchiwany przez prokuratura przyznał się, że od sierpnia dokonał 40-50 gwałtów na chłopcach. - Nie interesował się dziewczętami. Przyznał, że proponował współżycie koleżankom, ale gdy odmówiły, nie nagabywał ich więcej. Dzieci nie skarżyły się, bo grożono im pobiciem - opowiada prokurator Wanda Świerczyńska.

Drugi sprawca 15-letni Artur decyzją sądu rodzinnego trafił do pogotowia opiekuńczego. Chłopiec przebywał w domu dziecka od sześciu lat. Również sprawiał kłopoty wychowawcze. Od listopada miał być przeniesiony do innej placówki. - Mógł budzić strach w młodszych wychowankach. Jest silny i wygląda na dużo starszego - twierdzi wychowawczyni Lucyna Wojaczek. 14-letni Sylwek na razie został zabrany do policyjnej izby dziecka.

Częstochowscy prokuratorzy przyznają, że jeszcze nie mieli do czynienia z tak drastyczną sprawą związaną z molestowaniem dzieci. Nie wykluczają rozszerzenia kręgu podejrzanych. Będą też badać, czy w domu dziecka była należyta opieka. Od kilku miesięcy ze względu na oszczędności wychowawcom odebrano nocne dyżury. Z dziećmi zostawały tylko porządkowe.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.