Misztal pojawił się w sobotę w dyskotece Viva Life w centrum Łodzi. Przyszedł z kolegami, był pijany. Podszedł do szefa ochrony i zażądał, aby ten siłował się z nim na rękę. - Jeszcze się taki nie urodził, który by ze mną wygrał! - krzyczał poseł Samoobrony. Niestety, szef ochrony pokonał Misztala, a ten wpadł w furię. Chciał się bić z przypadkowymi osobami. Podszedł do stolika, przy którym siedzieli bawiący się w dyskotece policjanci. Prowokował ich, żądał, aby wyszli się z nim "sprawdzić". Zignorowany, o godz. 4 nad ranem pojechał do komisariatu.
Z notatki służbowej wynika, że Misztal zgłosił naruszenie nietykalności cielesnej. Twierdził, że został uderzony, a kłótnia dotyczyła dobrego imienia Samoobrony.
Marek Machwitz z Komendy Miejskiej Policji: - Pokazał legitymację poselską i razem z policjantami wrócił na dyskotekę. Tam wskazał świadków rzekomej awantury.
Misztal rozkazał funkcjonariuszom zatrzymać kilka osób. - Zamknijcie tego, tego i tego - wydawał polecenia. - Już nie żyjesz! - krzyczał w stronę pracowników dyskoteki i gości.
- W tym mieście rządzi jakaś młoda gangsterka, trzeba sprowadzić "Pruszków" i zrobić porządek! - groził poseł.
Policjanci odwieźli Misztala na komisariat, aby złożył zawiadomienie o przestępstwie. To się nie udało. - Pan poseł nie mógł się zdecydować, kto go ma przesłuchać - mówi jeden z oficerów łódzkiej komendy. - Jeden funkcjonariusz mu nie pasował, bo rzekomo nie umiał pisać. Drugi, jego zdaniem, był zmęczony. Poseł wyzywał nas od ch... - opowiada.
W pewnej chwili poseł wyjął telefon i "zadzwonił" do wicepremiera Ludwika Dorna. "Zwolnij ich wszystkich, są skorumpowani i już za długo pracują. Wszystkich, Ludwik, wszystkich! Dobra, na razie!" - krzyczał do słuchawki Misztal. Potem wyszedł z komisariatu i zapowiedział, że wróci w poniedziałek.
Według jednego z działaczy łódzkiej Samoobrony Misztal w ogóle nie zna Dorna i przyznał się, że blefował przy policjantach.
Trwa już policyjne dochodzenie. Nieoficjalnie wiemy, że szefostwo łódzkiej policji chce postawić posłowi zarzut gróźb karalnych i znieważenia policjantów i wystąpić o uchylenie mu immunitetu.
W rozmowie z "Gazetą" Misztal twierdził, że w Vivie nic się nie stało. - Sprawdzałem tylko, jak bawi się młodzież i czy jest bezpieczna. Jestem przecież także ich wybrańcem - uciął.
Szef łódzkiej Samoobrony Stanisław Łyżwiński wczoraj komentował zdarzenie oględnie: - Albo było to duże poczucie humoru posła, albo zachował się nagannie. Na razie znam tylko relację prasową i trudno mi wypowiedzieć się jednoznacznie. Porozmawiam z posłem i poproszę policję o oficjalny komentarz. Mimo wszystko uważam, że gdyby nawet był to żart, to trzeba wiedzieć, gdzie są jego granice. Jestem pewny, że człowiek o normalnych zmysłach, tak by się nie zachował. Musiało go coś wyprowadzić z równowagi.
not. kwinto
Piotr Misztal ma 40 lat. Wykształcenie średnie niepełne - skończył szkołę mechaniczną. W polityce pojawił się dwa miesiące przed wyborami i od razu został liderem łódzkiej listy Samoobrony i w końcu posłem. Jest właścicielem cementowni, pod Sejm podjeżdża amerykańskim hummerem. Zapewniał dziennikarzy, że nie miał konfliktów z prawem. Kiedy "Gazeta" ujawniła jego przeszłość sądową - pozwał nas w trybie wyborczym. Przegrał dwa procesy. Dzień później próbował przekupić fotoreportera "Gazety", żeby ten szybko opublikował jego zdjęcie w gazecie. Dawał mu 10 tys. zł.
Misztal jest jednym z najbogatszych posłów: jego majątek wycenia się na 62,4 mln zł. Ma słabość do samochodów (oprócz hummera ma sportowe bmw i nissana) i złota. W lokalnej prasie chwalił się, że nosi złotego roleksa (23 tys. dol.), złoty sygnet z brylantami (6 tys. dol.) i złoty łańcuch (4 tys. dol.).