Hasłem do mobilizacji był wtorkowy program w TVN "Teraz my", w którym byli parlamentarzyści Samoobrony oskarżyli jej liderów o wymuszanie opłat za miejsca na listach wyborczych. Lepper dzień później powiedział, że dobrze, że jeden z prowadzących program "nie dostał w papę". Potem próbował to zdanie obrócić w żart, a w Sejmie - na specjalnej konferencji - zagroził, że wobec "osób, które pomówiły działaczy Samoobrony, zostaną w najbliższym czasie wniesione zawiadomienia do prokuratury".
Przygotowaniem zawiadomień i pozwów zająć się ma zespół ds. obrony dobrego imienia. Po prawej ręce Leppera usiadł Rafał Fabisiak. - Mecenas z kancelarii Fabisiak i Wspólnicy - przedstawił prawnika przewodniczący.
Postanowiliśmy sprawdzić - kto to? Pierwsze zaskoczenie: Rafała Fabisiaka nie ma na liście adwokatów. Kancelarii Fabisiak i Wspólnicy ze świecą nie znajdziesz, nawet w internecie.
- Po raz pierwszy tego pana zobaczyłem w telewizji - mówi mec. Henryk Dzido, były senator Samoobrony, przez lata stający u boku Leppera w licznych procesach sądowych. Mistrz uników i przeciągania sprawy, adwokat z doświadczeniem i ciętym językiem.
Dzido z Lepperem skłóceni są od pół roku. Od miesiąca adwokat jest wiceprzewodniczącym secesjonistów w partii - Ruchu Społecznego "Samoobrona". Dwa tygodnie temu Lepper wypowiedział mu wszystkie pełnomocnictwa i kazał zwrócić dokumenty. - To kara za niesubordynację myślową - komentuje mec. Dzido.
A o sztabie prawnym mówi tak: - To pomysł na zastraszenie, taki krzyk: zniszczymy wszystkich, którzy są przeciw. Czy się ludzie przestraszą, wątpię. Niech pan zapyta, co się stało z głośnym kiedyś CIA, Centrum Informacji Antykorupcyjnej, ile poszło zawiadomień do prokuratury?
Liderzy Samoobrony w święta byli nieuchwytni. Ale na trop Rafała Fabisiaka udało nam się trafić. To 30-letni radca prawny z Warszawy. Do niedawna prowadził własną, jednoosobową kancelarię. Wcześniej pracował w renomowanych kancelariach międzynarodowych, m.in. CMS Cameron McKenna czy Salans, Hertzfeld & Heilbronn.
Zajmował się m.in. obsługą przedsiębiorstw, nadzorował i doradzał w dwóch z trzech projektów autostradowych w Polsce, prowadził projekty prywatyzacyjne w sektorze energetycznym i wodnym (w tym przetarg na Grupę G8 oraz prywatyzację Elektrowni Skawina).
Fabisiak miał też krótką przygodę z odzieżowym Próchnikiem. W 2003 roku wszedł do rady nadzorczej łódzkiej spółki balansującej wtedy na krawędzi bankructwa, został jej wiceprzewodniczącym. Chwilę później w akcjonariacie Próchnika pojawił się tajemniczy inwestor o szwedzkim nazwisku - Elżbieta Sjöblom (niedawno okazało się, że za jej inwestycjami stoi syn karany za przestępstwa gospodarcze).
Przedstawiciele Próchnika w rozmowie z "Gazetą" zaprzeczyli jednak, by Fabisiak miał coś z panią Elżbietą wspólnego. Kojarzą go z poprzednim znaczącym akcjonariuszem - Narodowym Funduszem Inwestycyjnym Piast.
Zrezygnował z zasiadania w radzie nadzorczej Próchnika na początku 2005 r. Dziś jednym z jego klientów jest NFI Empik Media & Fashion.
Prawnicy z branży są zdziwieni obecnością Fabisiaka u boku Leppera: - Nie znaliśmy go od tej strony. Może to jego prywatne hobby? - mówi jeden z naszych rozmówców.
Co na to sam Fabisiak? - Żeby było jasne, członkiem żadnej partii nie jestem. Polecił nas panu Lepperowi jeden z naszych klientów, przedsiębiorca - mówi. Kto był polecającym, nie ujawnia. Tłumaczy, że kancelaria Fabisiak i Wspólnicy jest w trakcie rejestracji (wspólników ma być trzech - "koledzy ze studiów").
- Co pan ma wspólnego z ochroną dóbr osobistych? - pytam. - Prowadziliśmy kilka spraw - odpowiada, ale nie podaje konkretów. Wyjaśnia, że choć podpisał z Samoobroną i Andrzejem Lepperem szeroką umowę na "obsługę prawną", na razie zajęty jest tylko oceną programu "Teraz my". Czy będzie doradzał zawiadomienia do prokuratury, czy cywilne pozwy, zdecyduje w poświąteczny wtorek.
- Po co się pan pcha do polityki? - pytam. - Dla mnie to klient jak każdy inny. Dobrze jest mieć kogoś takiego jak Andrzej Lepper w portfelu (prowadzonych spraw) - odpowiada Fabisiak.
- A na jakie pan frukta liczy?
- Stawkę mam godzinową.
- Jaki jest pana pomysł na zmianę prawa prasowego?
- Nie będę oszukiwać, specjalistą w tej dziedzinie nie jestem. Generalnie mam do mediów stosunek jak w powiedzeniu: nieważne, co kto powiedział, ważne, że w telewizji.
- Na kogo pan głosował w wyborach?
(śmiech) - Myślę, że nie byłoby polityczne, żebym szczerze odpowiedział.