Media, w obliczu grożących im kar, mają przestać krytycznie przyglądać się poczynaniom władz i polityków. Będzie to prowadzić do autocenzury i pomijania kontrowersyjnych tematów.
Obecne prawo prasowe w powiązaniu z innymi normami prawa i tak jest represyjne w stosunku do dziennikarzy. Romanowi Giertychowi trzeba przypomnieć, że obecne prawo prasowe powstało w 1984 r., a więc prawie w stanie wojennym, i miało na celu ograniczenie wolności mediów. Jeśli teraz te propozycje nowelizacyjne mają iść jeszcze dalej, to oznacza, że cofamy się jeszcze w stosunku do 1984 r. Tymczasem tendencja powinna być zupełnie odwrotna.
Co istotne, te propozycje to kolejny rodzaj robienia prawa dla polityków, czyli prawa dla świętych krów. Media piszą przecież głównie o poczynaniach władzy i to na tym tle dochodzi z reguły do sporów prasowych. A więc, minister Giertych chce stworzenia przepisów o charakterze nadzwyczajnym, które mają chronić konkretną grupę osób. Na to nie powinno być żadnej zgody. Jeśli pan Giertych chce przyspieszać postępowania sądowe, to niech lepiej zajmie się sprawami o alimenty albo sprawami pracowniczymi czy gospodarczymi. Z punktu widzenia zwykłych obywateli, to te sprawy mają znaczenie, a nie to czy ten, lub inny polityk obraził się na tą, czy inną gazetę.
W demokracji polityk w ogóle nie powinien chodzić do sądu przeciwko mediom. Może przecież zwołać konferencję prasową i ustosunkować się do zarzutów.