Po czterech godzinach Aneta Krawczyk razem z mecenas Agatą Kalińską-Moc wyjechały już z budynku Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Doszło tylko do jednej konfrontacji między Krawczyk i jednym ze świadków, mimo że prokuratorzy zaplanowali na czwartek dwa takie przesłuchania. - Drugi świadek nie stawił się - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
Kopania nie chciał ujawnić, którzy świadkowie mieli wziąć udział w konfrontacji. Również oszczędnych informacji udzielała mecenas Kalińska-Moc. Jej zdaniem ujawnienie treści zeznań mogłoby zaszkodzić Krawczyk.
- Konfrontacje są potrzebne, gdy dochodzi do rozbieżności w zeznaniach - stwierdziła pani mecenas. - To są zdarzenia, które miały miejsce kilka lat temu, w związku z czym pamięć ludzka jest czasami zawodna. Konfrontacje przeprowadza się właśnie po to, by wyeliminować rozbieżności.
Według Kalińskiej-Moc nie ma mowy o podważaniu wiarygodności świadka, a jedynie chodzi o uszczegółowienie zeznań. W czwartek śledczy przesłuchiwali też byłego radnego Samoobrony.