Z opublikowanego raportu wynika, że w okresie zmiany sytemu politycznego w Polsce (w latach 1998-90) na 10 tysięcy współpracowników WSI działało prawie 2 i pół tysiąca (2457) agentów w centralnych instytucjach cywilnych: administracyjnych i gospodarczych PRL.
Jak podkreślił prezydent, raport jest wynikiem ciężkiej pracy, ale nie jest to praca zakończona. Według Lecha Kaczyńskiego raport wskazuje na poważne nieprawidłowości, a przede wszystkim zaangażowanie WSI poza obszarami im właściwych działań: w handel bronią, ośrodkach kultury polskiej za granicą, próby zdobywania poważnych wpływów w mediach, uzyskiwanie ogromnych ośrodków dzięki działalności rożnych fundacji, a także działania ingerujące w życie polityczne, czyli w inwigilację niektórych ugrupowań politycznych.
W przypadku mediów prezydent przywołał sytuację zamawiania artykułów, umieszczania opinii i ich odpowiedniego eksponowania, szczególnie w mediach elektronicznych. W gospodarce przedmiotem zainteresowania WSI był głównie sektor paliwowy. - W raporcie jest zaskakująco dużo nazwisk przedsiębiorców - powiedział prezydent.
- Między tą ilością faktów, które udało się wykazać, a rzeczywistą skalą na pewno jest rażąca dysproporcja - podkreślił prezydent.
Według Lecha Kaczyńskiego w czasie działania WSI ujęto w Polsce i wydalono znaczną część oficerów i współpracowników obcych służb cywilnych ze sfer dyplomatycznych różnych krajów, ale WSI nie odegrało w tym żadnej roli. - WSI działało do wewnątrz, dla samej siebie, dla własnych celów gospodarczych, ale nie dla kraju - podkreślił bardzo mocno prezydent.
Kaczyński zauważył, że osoby, które współpracowały z WSI w ramach właściwych im działań nie zostaną ujawnione. - Jeśli ktoś działał, jako ekspert na temat kraju będącego przedmiotem zainteresowani polskich służb, to nie ma sensu ujawniać takiej osoby - powiedział prezydent.