Sylwetka bp Kazimierza Nycza

Ks. Kazimierz Nycz miał 38 lat, gdy w 1988 r. otrzymał nominację na krakowskiego bp pomocniczego. W tym wieku miał już za sobą studia w seminarium krakowskim, licencjat z teologii na PAT oraz doktorat, obroniony w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Przez 16 pobytu w Krakowie dał się poznać jako dynamiczny, szybko uczący się "biskup do specjalnych poruczeń", który znakomicie zorganizował w 2002 r. pielgrzymkę Jana Pawła II.

Z kolei jako pasterz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej zyskał uznanie jako człowiek doskonale rozumiejący potrzeby bezrobotnych i ubogich, darzący wielkim zaufaniem ludzi świeckich, nie unikający kontaktów z mediami. Od 1999 r. jest przewodniczącym Komisji Episkopatu Polski ds. Wychowania Katolickiego. To właśnie katecheza jest jedną z głównych pasji jego życia.

Młody, rzutki, dynamiczny

Urodzony pod Oświęcimiem syn mistrza budowlanego po maturze wstąpił do seminarium krakowskiego. Do dziś wspomina księży, którzy go fascynowali i do których chciał być podobny - duszpasterz z Lasek ks. Tadeusz Fedorowicz czy ks. Józef Dowsilas, wybitny przedwojenny katecheta, który "potrafił niemoralizatorsko prawić do młodych". Ten wzorzec bardzo się przydał - po święceniach w 1973 r., licencjacie z teologii na PAT oraz doktoracie, obronionym na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim katecheza była dziedziną, której się poświęcił i na temat której opublikował około setki artykułów.

W ciągu 16 lat posługi jako krakowski bp pomocniczy wykonywał nie tylko "standardowe" posługi biskupa, ale był obecny na dyskusjach o ważnych problemach kraju, wernisażach, prezentacjach książek. Potrafi przy tym dotrzeć do odbiorcy i dostosować język do ludzi, z którymi się spotyka. Gdy uzna to za konieczne, kieruje twarde słowa do polityków. "Nie da się zbudować jedności na zgniłych kompromisach, półprawdach i ustępstwach. Nie da się zbudować jedności poza prawdą" - mówił w 2000 r. wzywając polityków do nawrócenia i jedności. "Swoim" mówi otwarcie "bolą postawy asekuracyjne wśród chrześcijan, którzy twierdzą, że nie będą pracowali dla Polski, gdyż nie jest do końca 'ich'".

Nie waha się mówić także o trudnych problemach w Kościele. W Roku 2000 mówił: "Kościół jako wspólnota zbawienia, która ma dwa tysiące lat, musi pamiętać o tym, że odpowiada za swoje grzechy z przeszłości". Podkreślał, że nie ma powodu, aby te grzechy ukrywać, ale wskazywał, że "prośba o przebaczenia to akt, który pokazuje, że Kościół potrafi nie tylko tryumfować, ale także pokutować i przepraszać".

Krakowski i europejski

Jest bardzo zrośnięty z diecezją, z której pochodzi nie tylko z powodu pełnionych obowiązków, ale także z powodów sentymentalnych, czuje się częścią wielowiekowego dziedzictwa archidiecezji. - Największym skarbem Kościoła krakowskiego są ludzie: inteligencja katolicka, chrześcijanie, zaangażowani w ruchach i stowarzyszeniach, ubodzy i rodziny - mówił w jednym z wywiadów w Roku Jubileuszowym.

Zapewne z powodu tego zżycia i siły, jaką daje świadomość bogatej tradycji, bp Nycz nigdy nie miał obaw związanych z integracją europejską - diecezja krakowska obchodziła niedawno 1000-lecie istnienia. Nie ma wątpliwości, że Polska jest częścią Europy. Był wśród tych biskupów, którzy spokojnie mówili o zjednoczeniu i prowadził ukrytą polemikę z przeciwnikami wejścia Polski do UE. Komentując przemówienie Jana Pawła II do uczestników Narodowej Pielgrzymki Polaków do Rzymu 18 maja 2003, stwierdził, że papieskie słowa, że Europa potrzebuje Polski, a Polska - Europy są jednoznaczne. "Byłoby nieroztropnością, gdyby ten Papież, który tyle zrobił dla zburzenia muru i zjednoczenia Europy, po upadku komunizmu nie był teraz słuchany i wysłuchiwany. Pokazuje nam przecież naszą przyszłość jako człowiek mądry i charyzmatyczny".

Jana Pawła II rozumiał jak mało kto. Z niespożytą energią organizował jego pielgrzymki dbając, by Papież czuł się jak najlepiej. Potrafi docenić, jak niezwykłą szansą dla Kościoła stanowił ten pontyfikat. - Największym darem Jana Pawła II dla Kościoła jest on sam - podsumował 25-lecie pontyfikatu. "Dzięki Papieżowi wielu ludzi wróciło do modlitwy, a jego pielgrzymowanie po świecie daje umocnienie i poczucie siły, płynącej ze zjednoczenia z Chrystusem".

Jako pomocniczy biskup krakowski, gdy uznawał to za konieczne, kierował twarde słowa do polityków. "Nie da się zbudować jedności na zgniłych kompromisach, półprawdach i ustępstwach. Nie da się zbudować jedności poza prawdą" - mówił w 2000 r. wzywając polityków do nawrócenia i jedności.

"Swoim" też mówi otwarcie: "...ci chrześcijanie, którzy poszli do polityki i chcą służyć dobru społecznemu, pewnie zamknęli Ewangelię i dawno nie czytali słów: Ojcze, spraw, aby byli jedno". Innym razem stwierdza: "bolą postawy asekuracyjne wśród chrześcijan, którzy twierdzą, że nie będą pracowali dla Polski, gdyż nie jest do końca 'ich'".

- Okazał się właśnie tym, kogo szukałem na najbliższego współpracownika - mówił metropolita krakowski kard. Franciszek Macharski, gdy bp Nycz odchodził w 2004 r. do Koszalina. W ciągu 16 lat posługi jako krakowski biskup pomocniczy wykonywał nie tylko "standardowe" posługi biskupa, ale był obecny na dyskusjach o ważnych problemach kraju, wernisażach, prezentacjach książek. Potrafi dotrzeć do odbiorcy i dostosować język do ludzi, z którymi się spotyka.

Katecheza, czyli pasja życia

Prawdziwą pasją bp Nycza jest jednak katecheza szkolna. Od 1999 jest przewodniczącym Komisji Episkopatu Polski ds. Wychowania Katolickiego. Spotyka się regularnie z katechetami, jeździ do szkół, dyskutuje. Uznał za oczywiste, że po 30 latach realizowania poprzedniego programu trzeba opracować nowe rozwiązania, gdyż dzisiejsze środowiska są pluralistyczne, w jednej klasie uczą się dzieci z rodzin bardzo religijnych obok takich, których rodzice są daleko od Kościoła, a jeszcze mentalność uczniów jest "wizualna". Dlatego Komisja, którą kieruje opracowała nowe podręczniki.

Podkreśla, że wychowawcy szkolni powinni zmienić swój styl - z autorytarnego na partnerski, a nauczyciel powinien być przewodnikiem, który kocha. Zaś katecheza nie może być nauczana ex cathedra, a ma odpowiadać na najtrudniejsze nawet pytania, stawiane przez młodego człowieka. "Bez tego uzasadnienia będzie on wątpił, czy to, co mu proponuje wychowawca, jest rzeczywiście nieodzowne i konieczne". Katecheci powinni być znakomicie przygotowani do pełnionych zadań - uczelnie katolickie powinny przygotowywać nie tylko w dziedzinach teologii i katechetyki, ale także pedagogiki i dodatkowych kierunków.

"Mamy za mało świętych ojców, matek, profesorów" ubolewał kiedyś przypominając, że wciąż dominują święci w sutannach i habitach.

Misja północna...

W 2004 r. bp Nycza spotkała kolejna nominacja, przenosiny kilkaset kilometrów na północ oraz kompletna zmiana otoczenia i charakteru wyzwań duszpasterskich. - Życzę mu, aby jak najszybciej "chwycił" specyfikę diecezji, w której życie religijne jest zupełnie inne niż na południu - mówił w 2004 r. pochodzący ze Śląska pierwszy bp koszalińsko-kołobrzeski, obecnie senior, Ignacy Jeż. - Tu brak tradycji, tam wszystko idzie samo, a tu wszystko trzeba zrobić samemu. Kard. Franciszek Macharski nie miał wątpliwości. - Jego żywotność i wielka przyjaźń z Panem Bogiem sprawi, że odnajdzie się w nowych warunkach - mówi z głębokim przekonaniem. Podczas niespełna trzech lat kierowania diecezją koszalińsko- kołobrzeską bp Nycz dał się poznać jako świetny duszpasterz i organizator, który nie boi się wyzwań, ani kontaktów z mediami.

Bez piedestału

Jest autorytetem, ale unika wszelkich oznak wyższości. - Nie jest hierarchą na piedestale, a jednocześnie ma niesamowity autorytet, który nie zachowuje sztucznego dystansu, jaki charakteryzuje może nawet innych biskupów- mówi Krzysztof Zadarko rzecznik Kurii Biskupiej diecezji koszalińsko- kołobrzeskiej.

Dyrektor Wydziału Duszpasterskiego podkreśla też, że bp Nycz łatwo nawiązuje kontakt z ludźmi, burzy wszelkie bariery, z nim każdy czuje się jak w domu. - Posiada zdolność rzadko spotykanego dialogu bez uprzedzeń, a jednocześnie broniąc swoich wartości. Nie byłoby to możliwe bez umiejętności słuchania. On wysłuchuje wszystkich stron, argumentów, zanim sam coś powie - tłumaczy ks. Zadarko.

Prezydent Koszalina Mirosław Mikietyński bardzo ceni u biskupa otwartość i kontaktowość: "Biskup, który potrafi zadzwonić, czy wysłać sms-a w sprawach nie zawsze oficjalnych chyba rzadko się w Polsce zdarza. Jest przy tym człowiekiem głęboko wierzącym, taką wiarą powiedziałbym, nowoczesną, na miarę XXI wieku".

- Wobec mediów biskup jest otwarty, rozumie, że Kościołowi potrzebne są media i stara się, żeby w mediach akcent położony był szczególnie na niesieniu prawdy, a nie na sensacji- mówi ks. Dariusz Jaślarz szef diecezjalnego oddziału "Gościa Niedzielnego".

Zawsze jest dostępny dla księży. - Wszystkim księżom dał numer swojego telefonu komórkowego, by mogli do niego dzwonić o każdej porze - mówi ks. Zdarko. - Jest całkowicie oddany ludziom i Kościołowi, zresztą jego dewizą biskupią są słowa . Każdą wolną chwilę przeznacza dla innych, rzadko można go spotkać wypoczywającego.

Człowiek dialogu, stawia na świeckich

Bp Nycz nie unika wypowiadania się w sprawach publicznych, także nt. relacji państwo- Kościół. Uważa, że Kościół może wypowiadać się w sprawach politycznych, ale tylko w tych dotyczących nauki społecznej Kościoła, bo Kościół to wspólnota, w skład, której wchodzą także politycy.

W jednym z listów pasterskich na Wielki Post podkreślał, że duchowni i media katolickie nie mogą się wiązać z jedną opcją polityczną. "Trzeba słuchać Kościoła wtedy, gdy duchowni i katolickie media ulegają pokusie wiązania się z konkretnymi partiami i próbują uprawiać politykę. To jest właśnie zadanie ludzi świeckich w Kościele" - napisał.

Z niepokojem przyglądał się sytuacji politycznej przed wyborami samorządowymi 2006 roku i wówczas apelował o jedność: "Tyle jest spraw do zrobienia wspólnie w Polsce, by ludzie tu chcieli mieszkać, by młodzi nie uciekali, bo nie widzą tu perspektyw, by łatwiej mogli znajdować pracę. Dlatego wołam i proszę w modlitwie do Pana Jezusa, tak jak On się modlił w wieczerniku, kiedy ustanawiał Eucharystię - Ojcze spraw, aby byli jedno".

Koszaliński samorząd jako jedyny w wyborach samorządowych zgodnie poparł jednego kandydata, wspieranego przez PiS i PO. Wielu samorządowców, w tym prezydent Koszalina Mirosław Mikietyński, przyznało, że to także zasługa bp. Nycza

- W pewnym stopniu biskup się w to zaangażował, przypominając nam, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje i cały czas pokazywał, co jest naszym celem: tworzenie stabilnej rady - mówi prezydent Koszalina. Według Mikietyńskiego bp Nycz jest osobowością niezwykle twórczą, aktywną, angażującą się w wiele przedsięwzięć edukacyjnych, społecznych. - Tę współpracę z bp. Nyczem oceniam nie jako cenną, lecz bezcenną - przyznaje prezydent.

Kościelny "minister edukacji"

W Episkopacie bp Nycz pełni funkcję przewodniczącego Komisji Wychowania Katolickiego.

W diecezji koszalińsko- kołobrzeskiej opracował w czerwcu 2005 roku program pomocy dla uzdolnionej młodzieży "Koszalińska Barka", w ramach którego grupa najbiedniejszej młodzieży ponad gimnazjalnej otrzymuje dofinansowanie na zakup biletów miesięcznych, opłacenie pobytu i wyżywienia w internacie. To wspólna inicjatywa Urzędu Miasta Koszalin i biskupa ordynariusza. Projekt finansowany jest z budżetu miasta.

Bp Nycz organizował m.in. noworoczne spotkania z nauczycielami i zdaniem dyrektora Zespołu Szkół Morskich w Kołobrzegu Leszka Pieczyńskiego hierarcha doskonale zna problemy oświaty instytucjonalne, jak i wychowawcze, a poza tym nie tylko słucha, ale słyszy drugiego człowieka.

Hierarcha sprzyja planom MEN, by stopień z religii był wliczany do średniej ocen, bo oznacza to "uszanowanie pracy ucznia". Chce też, by religia lub etyka były obowiązkowe.

Biskup krytykuje natomiast tzw. amnestię maturalną. "Wychowanie to nie tylko sprawa lekkomyślnie, nieodpowiedzialnie zmienianych przepisów. Nie można kupować młodzieży, nie można robić amnestii 50-u tys., a w policzek uderzać 450 tys., którzy się solidnie uczyl\" - stwierdził podczas diecezjalnej pielgrzymki do Skrzatusza we wrześniu 2006. Dodał przy tym, że państwo powinno służyć samorządom, które są odpowiedzialne za wychowanie, nie manipulując przy przepisach, a służąc rodzicom, szkołom, nauczycielom i samej młodzieży.

Na uznanie hierarchy nie zasługuje też ogłoszony 3 listopada 2006 roku przez ministra edukacji program "Zero tolerancji". "Oświata nie znosi takich wstrząsów, oświata wymaga pewnej ciągłości. Odnoszę wrażenie, że zwróciliśmy uwagę na ważną rzecz, nie wolno bowiem dopuścić do tego, żeby troje uczniów nie pozwalało uczyć się 30 innym. Jednak za dużo czasu w programie poświęca się tym trzem trudnym uczniom, a za mało pozostałym". Biskup przekonany jest o potrzebie podejmowania mądrych działań, które będą wspierały autorytet nauczyciela. - Trzeba skończyć z praktykowaniem tzw. bezstresowego wychowania. Trzeba położyć akcent na rodzinę, gdzie kontakt z dzieckiem jest stały, szkoła natomiast może pełnić rolę wspomagającą, ale tylko wtedy, gdy istnieje tam relacja mistrz-uczeń - uważa biskup Nycz.

Nie dał się złamać SB

Bp Nycz nie jest zwolennikiem chowania pod dywan trudnych problemów Kościoła, także "teczkowych". - Chciałbym, żeby w 2007 r. Kościół do końca, szczerze, nawet czasem do bólu, potrafił się uporać z problemami, jak chociażby lustracją, która jest bombą z opóźnionym zapłonem - mówił KAI. Jednocześnie podkreśla, że nie lustracja księży czy włączanie się w działalność polityczną jest najważniejszym zadaniem Kościoła, a niesienie ludziom zbawienia.

Kościół w tej nowej, traumatycznej sytuacji musi sobie poradzić i sobie poradzi. Oby to było oczyszczające doświadczenie, nasze katharsis.- uważa bp Nycz. Jednocześnie bp sprzeciwia się "dzikiej lustracji", bo uważa, że nie można tego robić w sposób ahistoryczny, nie uwzględniając specyfiki i kontekstu tamtych czasów.

Lustracja, zdaniem hierarchy, jest jednym z ważnych i wielkich problemów nie tylko ludzi Kościoła ubranych w sutanny, ale wszystkich, którzy przyznają się do Chrystusa, którzy są politykami, dziennikarzami, dyrektorami, którzy muszą uporać się ze swoją przeszłością, żeby np. wychowując móc szczerze i prosto spojrzeć innym w oczy.

Sprawę abp. Wielgusa komentował: - Trzeba się zmierzyć z prawdą, nawet jeżeli jest ona bolesna, bo jeden czy drugi przypadek nie sprawi, że nagle ludzie przestaną wierzyć w wielkość, znaczenie i świętość Kościoła.

On sam w kontaktach z esbekami był niezłomny: próby zwerbowania go trwały 12 lat, ale nie powiodły się i z dalszych SB zrezygnowało - pisze o tym w swojej książce ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Co roku od wielu lat bp. Nycz spędza urlopy na dwóch krańcach Polski - w Tatrach (chodzenie po górach to jego pasja) i nad Bałtykiem. Teraz, będąc w Warszawie, biskup Kazimierz będzie miał w obie strony mniej więcej taką samą drogę...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.