Jak szkoły wybrnęły z mundurków Giertycha

Powszechnym mundurkiem w polskich szkołach będzie od września . . . kamizelka. Funkcję przykrywania gołych pępków niewątpliwie spełni, ale pozostawia uczniom sporo inwencji w sprawie szkolnego stroju

Jakie wyobrażenie o mundurkach miał minister Roman Giertych, gdy forsował przepis o "jednolitych strojach uczniowskich" w szkołach publicznych - nie wiadomo.

Za to jasne jest, że wprowadził straszne zamieszanie w tysiącach polskich szkół, skonfliktował dyrekcje z rodzicami i podkręcił koniunkturę w przemyśle odzieżowym.

I już wiadomo, jaki jest tego efekt. Choć w wielu szkołach gorączka wybierania mundurków nadal trwa (np. w Katowicach , Opolu , Zielonej Górze ) - bo ostateczne decyzje trzeba podjąć do końca czerwca - z informacji reporterów "Gazety Wyborczej" wynika, że rozwiązaniem najczęściej wybieranym przez szkoły jest kamizelka ]. Czasem zwana też bezrękawnikiem, pulowerem, a w wersji dziewczęcej bywa tuniką lub princeską.

Bo najtańsza i najpraktyczniejsza - łatwo się pierze, szybko się z niej nie wyrasta, może służyć jako mundurek i zimą i latem.

Ale w niektórych szkołach nawet kamizelka budzi protest. Mieczysław Graczyk, dyrektor SP nr 60 w Bydgoszczy pomysł mundurków nazywa "wielkim bublem". - Oczywiście musimy je wprowadzić. Ale ja mam w szkole 700 uczniów. Niektórych rodzin nie stać na kanapkę dla dziecka, a co dopiero na nowe ubranie. Jeden komplet, nawet jeśli to kamizelka, nie wystarczy. Małe dzieci często się brudzą, drą ubrania. Co mam zrobić z maluchem, którego matka była zbyt pijana, by wyprać mu strój szkolny? Dziecko jest okropnie wrażliwe na szyderstwa kolegów i w poplamionej kamizelce na lekcje nie przyjdzie. Mam go ukarać za brak takiego stroju? Ministerstwo stworzyło bezduszny przepis i w dodatku pieniędzy na niego nie daje - mówi zdenerwowany.

Elegancja kosztuje, więc odpada

Nie będzie pełnych mundurków. Nie będzie żakietów, plisowanych spódniczek, białych koszul i marynarek. Jeśli się zdarzą, to w pojedynczych szkołach. Zobacz jakie mundurki wybrano w Szczecinie. Bo decydującym kryterium była cena. Zwykle za 35-40 zł można już kupić stosunkowo trwałą kamizelkę z dzianiny. Bywają też z polaru i bawełny. Wiele szkół decyduje się też na umieszczenie na niej logo czy godła szkoły.

Niektóre szkoły, np. SP nr 3 w Płocku, zdecydowały się na bogatszą wersję mundurka. Zimą uczniowie będą nosić dzianinowe kamizelki, latem - koszulki polo. W SP nr 13 dziewczynki prawdopodobnie założą princeski. Tylko jedno gimnazjum w Płocku - ósemka - stawia na elegancję. Wybiera koszule i marynarki. Więcej

Rodzic wybredny i kłótliwy

W wielu szkołach wybór mundurków nadal wzbudza kontrowersje. Bogatsi rodzice buntują się przeciwko tanim, brzydkim strojom. Rodzice zaproszeni do oglądania propozycji mundurków w żoliborskiej podstawówce nie mogli się nadziwić: - To są mundurki? - To raczej fartuchy dla sprzątających tory! - Do tego granatowego fartucha w białe prążki, to tylko dodać tenisówki bez palców i pięt i będziemy mieć w szkole PGR - komentowali.

Wybór szkoły nr 61 w Krakowie to sięgająca za biodra kamizelka z trykotu ze ściągaczem na dole, do tego bluza i podkoszulek. Wszystko ma być w zgniłozielonym kolorze i kosztować 75 zł. - Obrzydlistwo. Jako matka chcę, żeby moje dziecko chodziło do szkoły ładnie ubrane. Oczywiście skromnie i schludnie, ale nie od razu w takim habicie - denerwuje się mama. Jej córki już teraz płaczą, że nie włożą "czegoś takiego": - Rozumiem je. Jak wszystkie dziewczynki chcą wyglądać ładnie.

W SP nr 27 w Kielcach rodzice wojują z dyrekcją. W maju dyrektorka Rena Janowska ustaliła z nauczycielami i przedstawicielami trójek klasowych wzór mundurków: jednolite bluzy. Gdy dowiedzieli się o tym rodzice - zawrzało. Po awanturze stanęło w końcu na kamizelce dla chłopców i tunice dla dziewcząt. - Nie jestem w stanie wszystkich zadowolić i spotkać się z każdym z 675 rodziców. Teraz dostaje mi się za wszystko. Nawet za to, że firma, którą zaproponowałam, nazywa się tak, jak ja mam na imię.

Rodzic ubogi MEN nie interesuje - strój ma być jednolity i już

- Części naszych rodziców nie stać nawet na to, żeby dać dziecku pieniądze na drugie śniadanie. Dzieci w okresie dojrzewania intensywnie się pocą, jeden mundurek nie wystarczy, muszą mieć drugi na zmianę. Skąd mają na to wziąć pieniądze? - zastanawia się dyrektorka jednego ze śląskich gimnazjów. - Na szczęście w rozporządzeniu ministerstwa jest tylko zapis o jednolitym stroju, więc można próbować jakoś z tego wybrnąć, tak, by nie sprawiać rodzicom dodatkowych kłopotów.

Dlatego niektórzy dyrektorzy zastanawiają się, czy nie wprowadzić obowiązku - jak przed laty - przychodzenia do szkoły w granatowej lub niebieskiej bluzie bez napisów i emblematów, a latem w koszulce w takich kolorach. Każdy rodzic kupiłby taki strój, na jaki go stać.

Jak się jednak dowiadujemy w ministerstwie, takie rozwiązanie odpada. Wybór wzoru jednolitego stroju leży co prawda w gestii dyrektora i rady rodziców, jednak ich możliwości są ograniczone. Anna Żdan z biura prasowego MEN-u tłumaczy, że owszem, strojem takim mogą być granatowe bluzy, o ile wszyscy uczniowie będą nosili identyczne.

Kto ma sprawdzić, czy uczniowie mają takie same stroje? - Kurator oświaty, który w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości zobowiąże dyrektora szkoły do usunięcia uchybień w wyznaczonym terminie - tłumaczy mundurkową procedurę Żdan. Więcej

Mundurki pod kontrolą

Uczniów i szkoły ma z kolei kontrolować kuratorium oświaty. Janina Jakubowska, rzeczniczka dolnośląskiego kuratorium: - Nie będziemy celowo biegać do szkół, żeby kogoś przyłapać. Kontrole planujemy podczas wizytacji placówek czy uroczystości lub innych wydarzeń szkolnych. Liczymy, że pedagodzy, rodzice i uczniowie dostosują się do nowych przepisów i będą je respektować.

W Gimnazjum nr 37 we Wrocławiu rada pedagogiczna opracowuje system sankcji dla uczniów, którzy nie będą przychodzili do szkoły w mundurkach. - Wpiszemy im wtedy uwagi, a jeśli takie sytuacje się powtórzą, obniżymy ocenę z zachowania. Myśleliśmy też o kupnie kilkunastu dodatkowych kamizelek w innym kolorze, żeby chodzili w nich ci, którzy zapomną swoich, ale to chyba nie jest dobry pomysł - tłumaczy Jerzy Królik, wicedyrektor. Więcej

Copyright © Agora SA