Twórcy serwisów z filmami mogą spać spokojnie. Na razie

Czy właściciele stron z filmami powinni płacić za wykorzystane fragmenty utworów? Nie, nie muszą, przynajmniej na razie. A może w ogóle nie powinni? Reżyser Piotr Szulkin wzywa do stworzenia darmowej internetowej Filmoteki Narodowej.

Piotr Szulkin: Zróbmy darmową Filmotekę Narodową

Po naszym tekście "Strony z filmami mogą zniknąć z polskiego internetu?" odezwało się do nas Stowarzyszenie Filmowców Polskich - ZAPA z wyjaśnieniem, o co chodzi z pismami, które wysyła do właścicieli stron internetowych z filmami. Zo z niego wynika? Wydaje się, że pismami ze stowarzyszenia można się nie przejmować. Przynajmniej tymi, które dotychczas wysyłało.

Pismo od SFP-ZAPA - przeczytaj

Dyrektor stowarzyszenia wyjaśnia, co podaliśmy już wcześniej, że pisma dostaną wszyscy właściciele i administratorzy stron z filmami. Po co je wysłano? "Mają one na celu wskazanie, iż każdy administrator / właściciel strony, z punktu widzenia prawa autorskiego oraz ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną odpowiada za treści na niej zawarte, o ile po zawiadomieniu o naruszeniu nie zablokuje dostępu do materiału. Serwisy YouTube i podobne, z których zasobów korzystają administratorzy stron, nie mają praw nabytych ani od producentów ani od współtwórców." - pisze dyrektor stowarzyszenia.

Czyli, wynika z tego, że tak naprawdę nie chodzi o zdejmowanie wszystkich filmów, a tylko tych, które stowarzyszenie wskaże. Potwierdza to radca prawny Tomasz Ejtminowicz - "Żądanie usunięcia z serwisu treści bezprawnych musi dotyczyć konkretnie wskazanego fragmentu filmu, a nie wszystkich, czyli bliżej nieokreślonych filmów łącznie." Czyli właściciel strony z filmami, powinien się zastosować dopiero do takiego pisma, w którym stowarzyszenie wskaże mu, który film narusza prawa producentów i twórców.

Co to jest cytat?

W piśmie przesłanym do redakcji SFP - ZAPA pisze też, kiedy można wykorzystać film na stronie internetowej posługując się prawem cytatu. "Precyzujemy, iż zgodnie z art. 29 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych "wolno przytaczać w utworach stanowiących całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości". To cytat z ustawy i nie ma co z nim dyskutować. Ale dalej SFP - ZAPA interpretuje przepisy - "Przepis ten uprawnia do dokonywania przytoczeń z utworów audiowizualnych lub ich części w innych utworach audiowizualnych, jak również utworach przynależących do innego gatunku twórczości, np. fragmentów scenariusza w utworze o charakterze publicystycznym. Istotną rolę w ustaleniu dopuszczalności korzystania i jego zakresu odgrywa cel korzystania - powinien on pozostawać w obszarze wyjaśniania, analizy krytycznej, nauczania lub czynienia użytku z "praw gatunku twórczości". To ostatnie pojęcie odnosi się do gatunków twórczych jak satyra, parodia, pastisz, karykatura i im podobne. Wielkość cytatu, jego treść i sposób wykorzystywania powinien pozostawać w ścisłym związku z celem, jakiem cytat miałby służyć."

W końcówce tej interpretacji, zdaniem radcy Tomasza Ejtminowicza, stowarzyszenie się zapędziło. "Prawo cytatu nie ogranicza się tylko do cytowania w ramach satyry, pastiszu czy karykatury. Przepis pozwala na cytowanie wtedy, gdy "jest to uzasadnione prawem gatunku twórczości". dynamiczny rozwój społeczeństwa informacyjnego -w tym ogromna popularność serwisów społecznościowych jest moim zdaniem wystarczającym powodem, aby uznać, że zamieszczanie fragmentów filmów mieści się w prawach gatunku twórczości internetowej." - uważa Ejtminowicz.

Co z umowami?

Stowarzyszenie proponowało też autorom stron z filmami zawieranie umów. Tyle, że na podstawie przepisu, który na mocy wyroku Trybunału Konstytucyjnego przestał obowiązywać 6 czerwca br. W piśmie do redakcji stowarzyszenia wyjaśnia, że "Oczywiście prawo nie może działać wstecz i za okres, w którym art. 70 ust. 2 nie obowiązywał SFP nie będzie żądać od portali żadnego wynagrodzenia. Pragniemy jednocześnie zaznaczyć, iż przedmiotowe pisma wysyłane były do dnia 5 czerwca 2007 r. jako dnia wygaśnięcia mocy prawnej przepisu." Zdaniem Tomasza Ejtminowicza nie ma to jednak większego znaczenia. "Pozbawione logiki wydaje mi się żądanie zapłaty na podstawie przepisu, o którym rok temu Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że jest sprzeczny z Konstytucją. Wprawdzie orzeczenie Trybunału weszło w życie dopiero 6 czerwca tego roku, ale stowarzyszenie nie może żądać zawierania umów na przyszłość, skoro przepis prawa autorskiego stracił już moc prawną. Natomiast żądanie zapłaty za okres wcześniejszy jest przedsięwzięciem karkołomnym, gdyż żaden sąd nie zasądziłby wynagrodzeń na podstawie niekonstytucyjnego przepisu - nawet jeśli stracił moc dopiero 6 czerwca tego roku. Stowarzyszenie nie może również wzywać serwisów do zawierania umów, które działałyby wstecz." - uważa Ejtminowicz.

Z dużej chmury...

Akcja SFP - ZAPA wymierzona w strony i portale internetowe z filmami, wywołała na pewno zamieszanie w światku internetowym i dyskusję w tradycyjnych mediach. Co z tego wyniknie? Na razie nie wynika nic. Dotychczasowe pisma stowarzyszenia nie mają większego znaczenia. Ale efekt może być wręcz odwrotny od zamierzonego. Jeśli wezwanie Piotra Szulkina do stworzenia bezpłatnej internetowej Filmoteki Narodowej spotka się z odzewem innych twórców, to zamiast "opodatkowania" filmów w internecie, w tej wspólnej przestrzeni może się znaleźć bezpłatnie i legalnie całkiem pokaźny zbiór filmów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.