Pielęgniarka o policji: To byli bardzo brutalni ludzie

Rozmowa z Krystyną Ciemniak, członkiem Prezydium Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.

- Co się działo pod kancelarią premiera

- Do dzisiaj rana, do wpół do 8 protest przebiegał zupełnie poprawnie, ale od pewnego czasu nie mamy żadnych wiadomości od naszych koleżanek, które zostały w URM-ie w osobach pięciu. Dlatego też zaczęłyśmy prowadzić negocjacje z negocjatorami ze strony chyba BOR-u. Chciałyśmy zobaczyć te nasze koleżanki, bo nie wiedziałyśmy, czy one są w tym budynku, czy nie. W czasie tych negocjacji okazało się, że pokazano nam panią Dorotę Gardias w towarzystwie policjantki i policjanta. Kiedy rozpoczęłyśmy dalsze negocjacje, a negocjacje dotyczyły tego, żeby udostępniono nam chociaż jeden telefon lub umożliwiono rozmowę z Dorotą Gardias, bo już wiedziałyśmy, że coś jest nie tak, wyszedł kordon policji. Pana, który prowadził kordon policji, na moje pytanie nie odpowiedział nic, zepchnął koleżanki z ulicy, wiele z nas zostało poturbowanych, jedna ma zawał serca, dużo koleżanek jest w szoku. Jesteśmy otoczone kordonem policji. Zwracamy się do wszystkich posłów, aby przyszli i pomogli nam wydobyć te koleżanki.

- Czy posłanka Szczypińska, która jest pielęgniarką, próbowała jakoś pomóc.

Nic nie wiemy na ten temat. Pani Szczypińska podobno była z naszymi pięcioma koleżankami. Ale tak jak mówiłam, od pewnego momentu nie mamy żadnego kontaktu telefonicznego i nie wiem, czy pani Szczypińska zechce nas wesprzeć, czy nie.

- Jak zachowywała się policja? Czy byli brutalni?

To byli bardzo brutalni ludzie. Powiem tylko tyle, że kiedy koleżanka straciła przytomność i dostała zawału serca, nie pozwolono przejechać karetce.

- Może panie powinny wziąć kilofy i kamienie do ręki? Wtedy rząd będzie miał większy szacunek.

Większość naszych koleżanek jest drobniutkich. Jesteśmy najzwyklejszymi kobietami, pielęgniarkami, które normalnie powinnyśmy nieść pomoc każdemu człowiekowi. Powinnyśmy mieć ogromne serce dla każdego człowieka. Dla nas niestety tego serca zabrakło.

- Czy współpracujecie z protestującymi lekarzami? Czy uzgadniacie postulaty?

Rano lekarze wyjechali, bo mieli swoje problemy. Pan Andrzej Włodarczyk ma do nas przybyć z grupą lekarzy. Ale najprawdopodobniej nie wpuszczą nikogo do nas

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.