Znaleziona przy torach 17-latka nie zaliczyła semestru

Dziewczyna, która wypadła z pociągu, miała problemy w szkole: oblała jeden z przedmiotów - dowiedziała się "Gazeta Wyborcza" w Bydgoszczy. Czekał ją egzamin poprawkowy. - Ale to nie mogło być powodem samobójstwa - uważa dyrektor szkoły, do której chodzi 17-letnia Małogosia.

- Cały w nerwach jestem. Wszystko jest dla mnie bardzo niejasne, ale z mojej wiedzy wynika, że dziewczyna nie miała powodów żeby się targnąć na własne życie - mówi "Gazecie Wyborczej" dyrektor szkoły, w której uczy się dziewczyna, Ludwik Kowalski. - Choć do liceum trafiła ze świetnymi wynikami, w tym roku miała spore problemy z francuskim. Nie zaliczyła drugiego semestru - dodaje.

Dyrektor: Jestem pewny, że powodem nie była szkoła

Według dyrektora, dziewczyna nie załamała się, od razu złożyła podanie o egzamin poprawkowy. - Zgodziliśmy się. Ma termin na ostatni tydzień sierpnia - mówi dyrektor. - Pytałem i koleżanek, i wychowawczyni, jak ostatnio się czuła. Wszyscy zgodnie twierdzą, że było w porządku. Nie dramatyzowała.

Jak dodaje, nauczyciele w szkole uważają Gosię za spokojną, zrównoważoną i odpowiedzialną uczennicę. - Wiedziała, czego chce. Nikt z nas nie przypuszcza, że mogłaby targnąć się na życie. Jeśli policja potwierdzi tę hipotezę, jestem pewny, że powodem nie była szkoła - ocenia dyrektor liceum.

Dyrektor dla "GW": Powodem nie mogły być problemy w szkole - czytaj cały wywiad

Gosię znaleziono przy torach

Gosię znaleziono w poniedziałek przy torach koło Iławy. Leżała tam od piątku. Zaginięcie Małgosi zgłosiła w piątek matka. Dziewczyna miała wrócić tego dnia do domu z Bydgoszczy ze szkoły. Policja na razie bierze pod uwagę dwie wersje: samobójstwo lub nieszczęśliwy wypadek. Dziewczyna w bardzo ciężkim stanie nadal znajduje się w szpitalu w Elblągu. Dziewczyna nie ma obrażeń, które mogłyby powstać na skutek pobicia. Wciąż nie wiadomo, co się z nią stało w trakcie podróży.

Zgłaszają się świadkowie

Na policję zgłosiła się 20-letnia dziewczyna, która jechała pociągiem z 17-latką. Z jej wyjaśnień wynika, że 17-latka rozmawiała przez telefon ze swoją koleżanką z Bydgoszczy. Po tej rozmowie płakała.

Na policję zgłosili się także dwaj 19-latkowie, którzy na dworcu w Iławie wsiedli do tego pociągu. Z ich zeznań wynika, że w przejściu przy drzwiach do wagonu stała młoda kobieta w wieku około 20 lat. Gdy pociąg ruszył ze stacji Rudzienice w kierunku miejscowości Pikus, dziewczyna miała zamknąć drzwi oddzielające przejście między przedziałami pociągu.

Według 19-latków, w pociągu było mało pasażerów i w tym czasie nikt nie przechodził z jednej części pociągu do drugiej. Kiedy po około 5 minutach pociąg zbliżał się do stacji Pikus, gdzie mieli wysiąść nastolatkowie, drzwi do pociągu były otwarte, młodej kobiety już nie było.

Policjanci wciąż poszukują innych świadków, którzy mogliby wyjaśnić sprawę 17-latki.

Copyright © Agora SA