Dzieci odebrane ojcu - czy akcja musiała być brutalna?

- Doszło do złamania praw dziecka - twierdzi Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Pominięto uczucia tych dzieci - mówi terapeutka. Chodzi o dramatyczną historię z Łukowa w Lubelskiem pokazaną przez "Wiadomości" Polsatu, w której 11 policjantów odbiera dzieci ojcu. Ciągną chłopców po asfalcie, bo Ci płaczą, chwytają się bramy. Nie chcą trafić pod opiekę matki.

Historię odbierania dzieci "Wydarzenia" pokazały wczoraj. 12 i 14-letnich chłopców formalnie odebrano zgodnie z wyrokiem sądu, który zakazał ojcu wszelkich kontaktów z synami (matka oskarżyła go m.in. o molestowanie seksualne 8-letniej córeczki).

Dziś dziennikarze z kamerą ponownie wybrali się do Łukowa w Lubelskiem. Zobacz materiał "Wydarzeń" Polsatu:

Urzędnicy, odpowiedzialni za akcję tłumaczą, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem, choć przyznają, że pierwszy raz spotkali się z taką sytuacją.

Beata Ciejka, terapeutka z 11-letnim stażem mówi reporterowi "Wydarzeń": - Pierwszy raz spotykam się z takim sposobem egzekwowania prawa. Pominięto uczucia tych dzieci. Nie pomyślano co się z nimi będzie działo w trakcie takiego egzekwowania.

Adam Bodnar z Helińskiej Fundacji Praw Człowieka: - Interwencja ze strony państwa powinna być przeprowadzona proporcjonalnie do celu, który się realizuje. W tym przypadku, mam wrażenie, że doszło do przekroczenia proporcjonalności i naruszono prawa dziecka.

Rzecznik MSWiA zapowiedział, że ministerstwo sprawdzi, czy dochowano formalności i zastosowano właściwe procedury. Przedstawiciel Rzecznika Praw Obywatelskich i szef Stowarzyszenia Kuratorów Sądowych nie chcieli komentować sprawy.

- Dla policji była to zwykła akcja, taka jak przenoszenie paczek. Użycie aparatu przemocy, użycie policji wobec dzieci jest idiotyzmem na miarę dżungli - mówi w redakcyjnym komentarzu Małgorzata Ziętkiewicz, dziennikarka "Wydarzeń".

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.