"W La Salette człowiek się czuje bliżej Boga"

- Najgroszy był powrót. Wydawało mi się, że mogę przyspieszyć, ale bardzo szybko przekonałem się, że trzeba zwolnić - o swojej pielgrzymce rowerowej do sanktuarium w La Salette opowiada Ks. Daniel Tomasik, sekretarz klubu Katolickiego Klubu Sportowego Alpin z Rzeszowa.

Pielgrzymi na rowerach byli we Francji w ubiełym roku. Ks. Tomasik opowiada: - Jechaliśmy na rowerach do Lourdes. La Salette było jednym z etapów naszej pielgrzymki. Jechaliśmy przez Grenoble. Do sanktuarium, które znajduje się na szczycie góry na wysokości 1800 metrów wiedzie bardzo kręta i wąska droga. Trudno się wyminąć. Najtrudniejszy odcinek ma 14 km. Można powiedzieć, że nawet dla nas rowerzystów podjazd był łatwy. Dużo trudniejszy był zjazd, bo jest tak stromo. Musieliśmy zjeżdżać bradzo ostrożnie i powoli. Jechaliśmy pojedynczo. Wydawało mi się, że mogę przyspieszyć, ale bardzo szybko przekonałem się, że trzeba zwolnić - wspomina.

- Każde sanktuarium ma inną specyfikę a La Salette jest wyjątkowym miejscem. Tam czuje się wielką ciszę i spokój. To są góry, tam człowiek czuje się rzeczywiście bliżej Boga. Rocznie odwiedza to miejsce tylko 600 tysięcy pielgrzymów. W porównaniu z Lourdes, do którego przyjeżdża kilka milionów ludzi, w La Salette jest prawie pusto. Łatwiej skupić się na modlitwie.

Ks. Tomasik, który jedzie teraz wraz z grupą pielgrzymów na rowerach do Rzymu dodaje: - Wypadki niestety się zdarzają, niestety również tak tragiczne jak ten pod La Salette. Na pocieszenie można powiedzieć, że każdemu z nas Pan Bóg wybiera termin i miejsce jego śmierci. Ci, którzy zginęli w drodze z La Salette, już spotkali się z Maryją.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.