Kierowcy z łapanki na zagranicznych trasach

PRZEGLĄD PRASY. W podróż pielgrzymi wyruszyli nie jednym z nowych autokarów firmy Orlando Travel, lecz siedmioletnią scanią. Jednak fachowcy podejrzewają błąd człowieka - pisze "Rzeczpospolita" o wypadku polskiego autokaru we Francji, w którym zginęło 27 osób.

Chociaż firma Orlando Travel ma dwa nowe autokary Man - jeden kupiono w ubiegłym roku, drugi w kwietniu tego roku - nie wysłała ich w trasę, lecz zleciła usługę niewielkiej podszczecińskiej firmie transportowej Roberta Cabana. Ta wysłała siedmioletnią scanię. -Mogliśmy wysłać własny autokar, ale na wynajęcie scanii od pana Cabana bardzo nalegał ksiądz, który był zleceniodawcą obsługi pielgrzymki - mówi Paweł Wolnicki, współwłaściciel OrlandoTrave. - Zgodnie z jego sugestiami daliśmy zlecenie do firmy przewozowej w lutym, potwierdziliśmy je w maju. Ten autokar raczej nie mógł być niesprawny. Niedawno przechodził przegląd w Niemczech.

Marcin Matlak, szef Bomaturu, jednej z największych firm przewozowych na Śląsku i w kraju, podejrzewa błąd kierowcy. Widzi również głębsze przyczyny wypadku. - To na pewno konsekwencja katastrofalnej sytuacji na tym rynku pracy. W trasę wyruszają często niedoświadczeni kierowcy, brani wręcz z łapanki, choć dziennie na rękę zarabiają od 130 do 150 zł - mówi.

Żeby utrzymać swoją załogę, Matlak trzykrotnie w tym roku podnosił płace. - Kierowcy potrafią wymuszać stawki, dzwoniąc z trasy i grożąc porzuceniem autokaru z ludźmi -mówi o najbardziej drastycznych przypadkach.

Według niego kolejnym problemem są przepisy ograniczające czas pracy kierowców. - Miały poprawić bezpieczeństwo, ale wymuszają sytuacje, że za kierownicą musi zasiąść nowicjusz - uważa Matlak. - Gdy kończy się regulaminowy dziewięciogodzinny czas pracy, kierowca musi ustąpić miejsca zmiennikowi, którym najczęściej jest niedoświadczony w jeździe po górskich trasach szofer.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.