Tadeusz Iwiński: Pierwszy raz przyszedł w 2001 r. razem z Wiesławem Huszczą, aby pogratulować mi stanowiska ministra.
- Nie pamiętam. Drugi raz przyszedł w sprawie osobistej, potrzebował zagranicznego leku dla dziecka i prosił mnie o pomoc w jego zdobyciu.
- Tłumaczył, że potrzebny mu jest w ciągu 24 godzin. Dzwoniłem do Ministerstwa Zdrowia i udało się mu pomóc.
- Nie, był z nim jakiś człowiek. Ale chcę podkreślić: dzięki Bogu, całe życie trzymałem się z daleka od spraw finansowo-gospodarczych. Artykuł w "Życiu Warszawy" traktuję jako trochę dwuznaczną inwigilację i próbę ataku także na premiera.