Kłopotliwy prałat Jankowski

Prałat Henryk Jankowski sprawia kłopoty kościelnym hierarchom nie tylko z powodu śledztwa w sprawie domniemanej pedofilii.

Od 1995 r. szokuje antysemickimi wypowiedziami i - co Wielkanoc - wystrojem Grobu Pańskiego. Na jednym z nich porównał partie UW i SLD do NKWD i SS. Następnie stwierdził, że nie umieścił tam gwiazdy Dawida, bo ta wpisuje się już w symbole swastyki oraz sierpa i młota. Arcybiskup Tadeusz Gocłowski osobiście zdjął symbole partii z Grobu i upomniał prałata specjalnym dekretem. Bez rezultatu. Gdy ks. Jankowski wezwał do ujawnienia mniejszości żydowskiej w rządzie, arcybiskup na rok zakazał mu głoszenia kazań. W czasie gdy przez kraj przetaczała się dyskusja w sprawie Jedwabnego, prałat zestawił nadpaloną stodołę i umieszczonego wewnątrz kościotrupa z komunikatem informującym, że to Żydzi zabili Chrystusa. Potem był jeszcze stolik z antysemickimi książkami wewnątrz kościoła (usunięty na polecenie arcybiskupa). Ostatnio prałat z honorami przyjmuje polityków LPR i Samoobrony, którzy z jego ambony nawołują do wystąpienia polski z Unii - abp Gocłowski jest zwolennikiem UE.

Gdy matka ministranta posądziła ks. Jankowskiego o seksualne molestowanie syna, arcybiskup początkowo udawał, że nie wie, o którego księdza chodzi (matka była u niego z tą sprawą już wiosną). Potem arcybiskup tłumaczył, że nie może ponosić odpowiedzialności za wszystkich podległych mu księży i przestrzegał: - Łatwo zabić człowieka, ale jak go wskrzesić? Wczorajsza wypowiedź arcybiskupa dla "Gazety" to prawdziwy przełom w jego stosunkach z prałatem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.