Śledztwo IPN ws. teczki Niezabitowskiej?

Samolustracja rzeczniczki premiera Mazowieckiego. Czy IPN może zacząć ścigać ekipę gen. Kiszczaka za to, że w pierwszej połowie 1990 r. paliła i wynosiła z resortu teczki SB? Tak, jeśli uzna, że była to zbrodnia komunistyczna

W myśl ustawy o IPN to przestępstwo przedawni się w 2010 r. Natomiast nie ma co liczyć na śledztwo wszczęte przez prokuratora generalnego. - Niestety, przestępstwo niszczenia dokumentów przedawnia się po dziesięciu latach - mówi Kazimierz Olejnik, zastępca prokuratora generalnego. - Śledztwo możemy oczywiście wszcząć, ale tylko po to, by je umorzyć z powodu przedawnienia. Nie ma więc mowy o tym, by ukarać winnych.

Pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej będzie musiał zatem rozstrzygnąć, czy przestępstwo niszczenia teczek SB da się zakwalifikować jako zbrodnia komunistyczna. Jeśli tak, to śledztwo ruszy.

Jan Rokita w Radiu ZET winą za niszczenie i wynoszenie dokumentów z MSW obarczył rząd Tadeusza Mazowieckiego. Rokita mówił, że proceder wynoszenia i niszczenia teczek SB przez ekipę ówczesnego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka był mu znany już na jesieni 1989 r. Rokita twierdzi, że informował o tym Mazowieckiego, ale premier nic nie zrobił. - Dopóki w styczniu 1990 r. nie zrobiłem publicznej, karczemnej awantury, mielenie dokumentów trwało - mówił Rokita - jest praktyczna i historyczna pewność, że działo się to za wiedzą i akceptacją ówczesnych władz państwa.

Problem niszczenia dokumentów b. SB pojawił się w sobotę, gdy Małgorzata Niezabitowska, rzecznik pierwszego niekomunistycznego rządu premiera Mazowieckiego, oświadczyła, że dostała anonimową informację, iż w IPN jest jej teczka - tajnego współpracownika SB. Była zdumiona podwójnie: z SB nigdy nie współpracowała i od połowy 1990 r. była pewna, że jej teczka - osoby z podziemia inwigilowanej przez SB - została z MSW wyniesiona.

Poinformował ją tym Krzysztof Kozłowski tuż po tym, kiedy w lipcu 1990 r. przejął MSW od gen. Czesława Kiszczaka. - Ludzie Kiszczaka mieli zwyczaj zabierać z MSW to, co mieli schowane w swoich szafach - mówi "Gazecie" Kozłowski. - To wynoszenie trwało do lipca 1990 r. Wynosili teczki ludzi znaczących w "Solidarności". Np. do dziś nie odnalazła się teczka premiera Mazowieckiego. A przecież wiadomo, że SB zbierało na niego materiały już od lat 50.

Kozłowski przyznaje, że rozmawiał wówczas o tym problemie z Niezabitowską. - Obawialiśmy się prowokacji przeciwko rządowi Mazowieckiego, więc powiedziałem jej o tym, bo była rzecznikiem rządu i powinna to wiedzieć.

Niezabitowska pamięta, że Kozłowski mówił wówczas, iż Kiszczak miał zażądać na biurko jej teczki, a potem jej nie zwrócił.

Gen. Kiszczak zaprzecza: teczek nie wynosił, a o teczkę Niezabitowskiej nigdy nie prosił. - Nawet nie wiedziałem, że jest taka teczka - mówi "Gazecie".

Niezabitowska chce więc zlustrować się sama. Do lustracji z automatu nie ma prawa, bo nie pełni dziś żadnej funkcji publicznej.

Szef IPN prof. Leon Kieres już zapowiedział, że "zbada losy teczki Niezabitowskiej". Jeśli w IPN istniałaby teczka Niezabitowskiej jako współpracownika, to ona nie mogłaby do niej zajrzeć. Prawo wglądu ma tylko do teczki, którą SB jej założyło, gdy była przez nich inwigilowana. Jeśli tak by było, to znalezienie wszystkich materiałów - rozproszonych po różnych miejscach - może potrwać nawet kilka miesięcy.

Prof. Kieres wskazuje jeszcze jedną możliwość: Niezabitowska - jako osoba publicznie pomówiona o współpracę z SB, a w przeszłości pełniąca funkcję publiczną - może wystąpić do Sądu Lustracyjnego o tzw. autolustrację.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.