W środę kolegium IPN w sprawie "listy Wildsteina

Kolegium rozstrzygnie czy będzie szybka ścieżka dla pokrzywdzonych z katalogu IPN czy nie.

Po warszawskich redakcjach krąży lista katalogowa IPN zawierająca nazwiska funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL, nazwiska tajnych współpracowników i kandydatów na tajnych współpracowników.

Katalog zrobiony przez IPN na potrzeby archiwistyczne Instytutu zaniepokoił liczne osoby w nim figurujące. Wśród kandydatów na TW są bowiem osoby typowane tak przez SB, które jednak nigdy nie stały się tajnymi współpracownikami. Czują się pokrzywdzeni, ale nie mają możliwości, by szybko to potwierdzić.

Spytaliśmy prezesa IPN, prof. Leona Kieresa, czy jest za uruchomieniem specjalnej szybkiej ścieżki dostępu do teczki dla tych osób. "Tak, jestem. W środę będziemy rozmawiać o tym z kolegium IPN. Kolegium może dodać do swoich dotychczasowych sześciu kryteriów pierwszeństwa jeszcze jedno" - powiedział Kieres. Radził poczekać na wynik obrad kolegium.

Jeśli ktoś w Warszawie w końcu grudnia składał wniosek o uznanie go za pokrzywdzonego przez PRL-owskie służby specjalne, IPN obiecywało mu odpowiedź za dwa-trzy miesiące. Już wtedy była możliwość skrócenia tego czasu.

Kolegium IPN ustaliło bowiem sześć kryteriów uprawniających do pierwszeństwa w dostępie do teczki.

Są to:

wiek pokrzywdzonego;

stan zdrowia;

chęć rehabilitacji lub otrzymania odszkodowania;

potrzeba uzyskania dokumentów zaprzeczających rzekomej współpracy;

skazanie za działalność na rzecz niepodległego bytu Polski lub praw człowieka; ochrona dóbr osobistych.

Dr Sławomir Radoń, szef kolegium IPN:

Prezes IPN chciałby uruchomić szybką ścieżkę. Trudno mi to sobie jednak wyobrazić. To nie jest tak, że archiwista klika w komputer i od ręki znajduje materiały. Zebranie materiałów do tzw. teczki pokrzywdzonego wymaga kwerendy po różnych teczkach, po materiałach często rozproszonych w 11 oddziałach IPN.

Jak wiadomo, w wyniku cięć budżetu IPN, mamy poważne kłopoty finansowe. IPN nie stać na zatrudnienie dodatkowych archiwistów, którzy mogliby przyspieszyć tempo wydawania dokumentów.

Jeśliby nagle napłynęła do IPN fala wniosków, to nie byłoby możliwe skrócenie czasu oczekiwania z dotychczasowych dwóch-trzech miesięcy do dwóch-trzech tygodni. Żadne archiwum na świecie nie wytrzymałoby dużego naporu na swoje usługi. Żadne nie zdołałoby wprowadzić ekspresowego tempa wydawania materiałów. Ale będziemy dziś dyskutować o tym w kolegium. Ja mam tylko jeden głos, a członków kolegium jest 11.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.