Prokurator w IPN

Czy wyciek tzw. listy Wildsteina z IPN nastąpił z naruszeniem prawa - od piątku bada to Prokuratura Okręgowa w Warszawie

- Słyszałem w radiu, że prokurator Olejnik [szef Prokuratury Krajowej] nie wie, jakie prawo zostało złamane, ale wciąż szuka. Jak szuka, to pewnie i znajdzie - skomentował Bronisław Wildstein fakt, że wyciekiem zajęła się prokuratura.

Prokuratura najpierw zbada, czy nie została naruszona ustawa o ochronie danych osobowych. - Musimy ustalić, czy lista zawiera dane, na podstawie których można stwierdzić, że chodzi o tę a nie inną osobę - powiedział "Gazecie" rzecznik Prokuratury Okręgowej Maciej Kujawski.

IPN uważa, że na podstawie samych imion i nazwisk nie da się ustalić tożsamości osób. Prokuratura kontruje: - Na liście są też nazwiska osób, które można zidentyfikować z całą pewnością, jak pani Jadwiga Staniszkis, która występuje tam pod nazwiskiem panieńskim w połączeniu z nazwiskiem swojego ówczesnego męża.

Gdyby prokuratura uznała, że lista jest zbiorem danych osobowych, to wchodzić będzie w grę przestępstwo nielegalnego przetwarzania tych danych: - Będzie nim także przechowywanie i udostępnianie - mówi Kujawski. Wtedy podejrzani będą wszyscy, którzy mieli z wyniesioną listą do czynienia: ten, kto wyniósł, ten, kto mu w tym pomagał, ten, kto ją umieścił w internecie, a nawet ci, którzy do niej coś dopisywali lub z niej usuwali.

- Polskie prawo dotyczące ochrony danych osobowych jest absurdalne - powiedział Wildstein PAP. - Można je obrócić w dowolny sposób. Jak prokuratura będzie usilnie chciała, to rozszerzy je na mnie.

Od czwartku w IPN trwa kontrola Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych - ma wyjaśnić, czy nie złamano ustawy.

Prokuratura może też wziąć pod uwagę przestępstwo urzędnicze - przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków. Dotyczyłoby ono pracowników IPN. Chodzi o ewentualną pomoc w wyniesieniu listy, o to, czy nie powinna być chroniona tajemnicą służbową i czy dopuszczenie Bronisława Wildsteina do zasobów było zgodne z ustawą o IPN.

- Ustawa pozwala udostępnić zbiory za zgodą prezesa IPN "w celu badań naukowych". Musimy zapoznać się z procedurą udostępniania w tym trybie i sprawdzić, czy została w przypadku pana Wildsteina dotrzymana, np. czy złożył pisemną prośbę o dostęp, jak ją umotywował - mówi prokurator Kujawski.

Tymczasem IPN zapowiedział zaostrzenie kryteriów udostępniania zbiorów. Jak mówił wczoraj prezes IPN Leon Kieres, materiały dla reportera przygotowywałby pracownik IPN, który przed udostępnieniem ich dziennikarzowi, przeglądałby je i rozmawiałby z nim na ich temat (teraz nie ma takiej rozmowy), choć nie byłby obecny przy przeglądaniu akt przez dziennikarza. Tak jak przedtem, dziennikarz musiałby przedstawiać w IPN uzasadnienie dostępu do akt wraz z poświadczeniem ze strony redakcji.

Na razie prokuratura nie zamierza przesłuchiwać Wildsteina, który odmawia ujawnienia, jak wszedł w posiadanie listy, powołując się na dziennikarski obowiązek ochrony źródła informacji.

Czy prokuratura bierze pod uwagę zwrócenie się do sądu o uchylenie tajemnicy dziennikarskiej? - Nie myślimy o tym. Tajemnicę można zdjąć tylko w przypadku najcięższych przestępstw, jeśli danej informacji nie można uzyskać w inny sposób - mówi Kujawski. - Zresztą pan Wildstein zawsze może odmówić odpowiedzi, jeśli mogłaby ona narazić go na odpowiedzialność karną.

Na postępowanie wyjaśniające prokuratura ma 30 dni.

Prezes IPN Leon Kieres skierował w piątek do premiera Belki formalny wniosek o pomoc finansową dla Instytutu, aby nie doszło do paraliżu pracy IPN w związku z olbrzymią liczbą wniosków o dostęp do akt od osób z tzw. listy Wildsteina.

IPN nie ujawnia wysokości kwoty, o którą zwraca się do rządu. W czwartek premier obiecał Kieresowi, że zarekomenduje rządowi pozytywne rozpatrzenie wniosku.

Wiele osób, których nazwiska znalazły się na "liście Wildsteina", składa wnioski o dostęp do akt Instytutu - w piątek w Warszawie wpłynęło ich 351, a poza Warszawą - ponad 500. W czwartek w Warszawie również wpłynęło ponad 300 wniosków.

Od 2001 r. w całej Polsce złożono 17,4 tys. wniosków a rozpatrzono już 14,9 tys..

PAP

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.